Miniaturka Fremione
"Nasze Magiczne miejsce" cz.1
Hermiona siedziała na ławce. Ich ławce. Myślała o tych wszystkich uśmiechach, dotykach, pocałunkach. Choć sama nie mogła w to uwierzyć, ten chłopak skradł jej serce. Gdyby jej mama o tym wiedziała, uznałaby Freda Weasleya za najgorszą możliwą partię dla jej córki. Był jej kompletnym przeciwieństwem. Dziecinny, nieodpowiedzialny i szczery do bólu. Tak by na niego patrzyła. Nie dostrzegłaby, że jest też zabawny, inteligentny i czuły. Bez wątpienia kochał Hermionę, co ukazywało każde spojrzenie zwrócone w jej stronę. I ona nie wyobrażała sobie życia bez niego. Może to za wcześnie na takie wyznania, w końcu są ze sobą dopiero niecały rok, ale szatynka straciła dla rudowłosego głowę. Omotał ją, zwabił i zaczarował urokiem oraz miłością. Nawet jeśli tego nie zrobił specjalnie.Hermiona otuliła się bardziej swetrem, czując chłodniejszy powiew jesiennego wiatru. Pogoda była jak tamtego pamiętnego dnia. Mimo iż z nieba sączyły się promienie słońca, na dworze wiał zimny wiatr. Dziewczyna siedziała na tej samej ławce schowanej w głębi błoni, wtedy jeszcze tylko jej osobistej ławeczce. Czytała jakąś książkę, już nawet nie pamiętała jej tytułu. W pewnej chwili usłyszała trzask gałęzi i spojrzała za siebie. Ujrzała rudą czuprynę wychodzącą za drzew i na początku myślała, że to Ron.
- Ron, co ty tu…? - zapytała dziewczyna.
- EJ, wypraszam sobie tak mylić mnie z moim w każdym calu mniej doskonałym bratem - Weasley wyszedł zza drzew.
Hermiona wiedziała, że to jeden z bliźniaków, ale ona nigdy ich nie odróżniała.
Co tu dużo mówić - nawet ich matka miała z tym problem.
Postanowiła strzelać. Wybrała imię chłopaka którego zawsze bardziej lubiła z dwójki braci. Nawet nie wiedziała dlaczego tak szczere uczucia budziła względem akurat tego brata, ale intuicja miała duży wpływ na jej życie, wierzyła swoim dogłębnym odczuciom i tym razem tak musiało być.
- Fred? Skąd ty tu się wziąłeś? - zapytała Gryfonka.
Przecież chłopak ukończył naukę jakieś pół roku temu. Choć zamiast "ukończyć" powinna raczej użyć stwierdzenia "zwiał ze szkoły". Co więc, na Merlina robił w Hogwarcie i to w tak nieuczęszczanym miejscu?
- W tej chwili stoję.
Hermiona spojrzała na niego zirytowana.
- Przecież wiesz o co mi chodzi.
Fred tylko pokręcił głową i doszedł do ławki na której siedziała.
Usiadł na niej i powiedział, wpatrując się w jezioro:
- A co? Nie można odwiedzić starych znajomych? Swoją drogą pięknie tu. Nie dziwię się, że i tobie spodobało się to miejsce.
- Co? - zapytała zdziwiona szatynka. Myślała, że tylko ona wie o tym miejscu.
Fred uśmiechnął się pod nosem.
- Myślałaś, że tylko ty wiesz o tym miejscu, prawda? Tylko, że pomyśl, gdybyś tylko ty o nim wiedziała, to skąd wzięłaby się ta ławka?- szepnął.
Chłopak rzeczywiście miał rację. Do tej pory Gryfonka nie zastanawiała się skąd się wzięło to miejsce, polana czy ławka. Była tu tak wiele razy i za każdym razem nikogo nie spotkała, więc uznała to miejsce za swoistą własność. Coś przyszło jej na myśl. Postanowiła dać ujście ciekawości i zapytać się Weasleya o pewną rzecz.
- To… To ty stworzyłeś to… miejsce? - zapytała nieśmiało.
Rudowłosy zaśmiał się gardłowo i uśmiechnął do dziewczyny.
- Nie, skąd. Ja je tylko znalazłem. Było dość zapomniane i ogólnie zaniedbane, ale doprowadziłem je do porządku. Nie uwierzysz, ale nie widać go na mapie Huncwotów. Mimo, że jesteśmy przy granicach terenu Hogwartu. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że jest na nie rzucone jakieś zaklęcie ochronne. Powstało chyba za czasów Huncwotów. Zresztą nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że zostało stworzone przez samego Rogacza - wytłumaczył Fred dziewczynie.
Hermionę bardzo zaintrygowały słowa byłego Gryfona.
- Czekaj, czekaj… Czy ty uważasz, że miejsce w którym siedzimy jest pomysłem taty Harry'ego? Niby dlaczego miałby je stworzyć? - zapytała zaciekawiona.
Weasley wzruszył ramionami.
- Wydaje mi się, że to jest coś związanego z mamą Harry'ego. Sądzę, że to było ich miejsce zanim je znalazłem - odparł.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytała Hermiona patrząc Fredowi prosto w oczy. Przez ostatnie miesiące kiedy się z nim nie widziała, bo był zajęty organizacją sklepu, naprawdę się zmienił. Przestał wreszcie nosić pół długie włosy i w tej chwili miał je krótko aczkolwiek zjawiskowo przystrzyżone. Rysy twarzy Freda stały się wyraźniejsze i ostrzejsze. Zmężniał i z pewnością wyglądał na starszego niż był.
W głowie Hermiony przez krótką chwilę zagościła myśl, że jest naprawdę idealny. Pod względem jej pojęcia piękna. Nie chodziło jej tylko o wygląd zewnętrzny rudowłosego. Bez wątpienia był przystojny, ale widać było także zmiany w jego charakterze. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wydoroślał. W dojrzalszy sposób także wyrażał swoje myśli. Jednak nawet się nie łudziła. Ma przy sobie pewnie teraz wiele piękniejszych, doskonalszych i zabawniejszych dziewcząt. Na nią by nie spojrzał nawet jeśli byłaby ostatnią dziewczyną na ziemi. Bynajmniej tak to widziała.
Kiedy już szatynka ocknęła się ze swoich rozmyślań, ujrzała Freda który wyglądał jakby myślał nad tym czy powiedzieć jej coś, czy jednak nie. Po chwili spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz, kiedy znalazłem to miejsce często tu przesiadywałem. Przychodziłem tutaj kiedy chciałem nad czymś pomyśleć albo po prostu pobyć sam. To tu wymyśliłem większość dowcipów i różnorakich gadżetów - mówił spokojnym tonem chłopak - Aż pewnego dnia, doskonale to pamiętam, przyszedłem tu, a to co ujrzałem bardzo mnie zdziwiło.
Hermionę bardzo zaabsorwowała opowieść rudowłosego, więc nawet nie zauważyła kiedy przysunęła się do niego tak, że stykali się kolanami. Jednak chłopak to zauważył. Bardzo się ucieszył z tego faktu, bo zawsze żywił jakieś uczucia do Gryfonki. Zawsze wmawiał sobie, że to tylko hormony i dusił w sobie swoje uczucia. A teraz siedzi z wymarzoną dziewczyną, sam na sam, rozmawiając i żartując. Niech Merlinowi za to będą dzięki!
- A co cię tak zdziwiło? - zapytała aksamitnym głosem szatynka.
- Cóż, wiesz… To było na moim szóstym roku. Był luty, dokładniej 14-ego lutego. Byłem już odrobinę przytłoczony tą wszechobecną czerwienią i wyznaniami miłosnymi. Chciałem odpocząć od tego przez chwilę i przyszedłem tutaj. A tutaj było sto razy gorzej niż w Wielkiej Sali czy Pokoju Wspólnym! Wszędzie były różowe serduszka, kolorowe serpentyny, a dookoła latały kupidyny. Na początku myślałem, że ktoś oprócz mnie znalazł to miejsce. Jednak następnego dnia wszystko zniknęło. Rok później było tak samo. Jeszcze do końca tego nie rozgryzłem - powiedział Fred.
Hermiona słuchając jego wspomnienia zaśmiała się w duchu. Miał wiele zalet, ale romantyk to był z niego żaden.
- Ale ciągle nie rozumiem dlaczego uważasz, że to był pomysł Rogacza - rzekła dziewczyna.
- Po prostu to mi do niego pasuje. Przyjaciele Lily i Jamesa mówili sporo o ich miłości i uważam, że to miejsce zostało stworzone przez szaleńczo zakochanego Gryfona dla jego niezwykłej dziewczyny. To oczywiście tylko moja teoria, ale długo nad nią myślałem i jestem z niej naprawdę dumny - powiedział Weasley i dumnie wypiął pierś.
Hermiona na ten widok zachichotała.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dziewczyna zachwycona pięknem tej chwili, bez konsultacji ze świadomością oparła głowę o ramię Freda. Chłopak zdziwił się i odruchowo objął dziewczynę ramieniem. Bardzo zaskoczył, a zarazem ucieszył go gest Hermiony. Gryfonce też podobała się ta sytuacja. W sercach obojga zapaliła się mała iskierka nadziei na to, że kiedyś przyjdzie im być razem.
Siedzieli tak wtuleni w siebie nie wiadomo jak długo. Może dni, miesiące albo lata. Kto by to liczył. W tamtej chwili liczyli się tylko oni nawzajem i ich wielkie niepewności.
***
Dwa miesiące później Gryfonka znów siedziała wraz z Fredem, na już nie jej, a ich ławce.
- Jacie, Hermiono, przecież ty to wszystko umiesz! - jęknął zrezygnowany Weasley. Wiedział, że z nią nie wygra, ale zawsze było warto spróbować.
Szatynka zamknęła książkę i uderzyła nią lekko w głowę chłopaka.
Chłopak w dramatycznym geście złapał się za pierś i powiedział modulując głos:
- O Nie! Oszczędź mnie bestio! Jestem za przystojny by umierać!
Dziewczyna zaczęła się śmiać, po czym rzekła:
- Przystojny? Nikogo takiego tu nie widzę.
Fred przez chwilę wyglądał jakby dostał tłuczkiem w twarz. Jednak chwilę potem na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Ja ci dam, ja ci dam… - szepnął do niej, po czym zaczął ją łaskotać po brzuchu.
Hermiona zaczęła się głośno śmiać, kiedy poczuła dłonie rudowłosego na swoich biodrach. Miała straszne łaskotki, co on tak perfidnie wykorzystywał!
Gryfonka zaczęła wić się ze śmiechu, pragnąc aby chłopak przerwał te tortury. W pewnej chwili poczuła, że traci grunt pod nogami i osuwa się na ziemię. Spadła z ławki, pociągając za sobą byłego Gryfona. Przez chwilę oboje śmiali się z zaistniałej sytuacji. Kiedy już przestali, spojrzeli sobie w oczy. W każdych z nich malowało się coś innego. W oczach Freda dało się ujrzeć rozbawienie przemieszane z … pożądaniem. Oczy Hermiony zaś były odbiciem czułości i zaintrygowania. Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę, kiedy rudowłosy leżący nad dziewczyną dotknął jej policzka. Z zachwytem obserwował rumieniec malujący się na jej twarzy po tym geście. Uśmiechnął się do niej lekko.
Serce Hermiony zaczęło bić szybciej po dotyku chłopaka.
Po chwili wahania i ona dotknęła jego policzka. Przejechała lekko opuszkami palców po jego twarzy i ujęła ją w dłonie. Weasleyowi więcej dowodów nie było trzeba. Wiedział, że pragnie tego tak jak on. Przybliżył twarz do twarzy Hermiony. Jego usta lekko musnęły jej usta. Zaczął całować ją czule i lekko. Kiedy poczuł, że dziewczyna oddaje pocałunki, zaczął całować ją namiętniej, jednak z taką samą pasją i miłością. Oboje czuli się wspaniale z myślą, że ich uczucia są odwzajemniane. Wiedzieli, że ten pocałunek to początek czegoś pięknego. Dlatego każde z nich chciało go zapamiętać jak najlepiej.
Hermiona wplotła dłonie w rude włosy Freda. Jeździła rękoma po jego szyi i plecach. Chłopak natomiast przytulał Dziewczynę w pasie. Kiedy już się od siebie oderwali, byli oboje czerwoni na twarzy. Uśmiechali się do siebie promiennie. Te uśmiechy i spojrzenia były przepełnione miłością. Miłością do tak niedawna skrywaną.
- Freddie - szepnęła Gryfonka.
Rudowłosy na to słowo lekko zamruczał pod nosem zamykając oczy.
- Mów do mnie jeszcze - szepnął do niej.
Hermiona zarumieniła się i spytała:
- Lubisz jak tak do ciebie mówię … Freddie? - zapytała.
Chłopak otworzył gwałtownie oczy i wpił się w jej wargi. Znów ich ciała i serca zawojowała namiętność. I jej i jemu było mało. Mało siebie nawzajem.
Tak zaczęła się ich wielka, mała miłość.
Postanowiła strzelać. Wybrała imię chłopaka którego zawsze bardziej lubiła z dwójki braci. Nawet nie wiedziała dlaczego tak szczere uczucia budziła względem akurat tego brata, ale intuicja miała duży wpływ na jej życie, wierzyła swoim dogłębnym odczuciom i tym razem tak musiało być.
- Fred? Skąd ty tu się wziąłeś? - zapytała Gryfonka.
Przecież chłopak ukończył naukę jakieś pół roku temu. Choć zamiast "ukończyć" powinna raczej użyć stwierdzenia "zwiał ze szkoły". Co więc, na Merlina robił w Hogwarcie i to w tak nieuczęszczanym miejscu?
- W tej chwili stoję.
Hermiona spojrzała na niego zirytowana.
- Przecież wiesz o co mi chodzi.
Fred tylko pokręcił głową i doszedł do ławki na której siedziała.
Usiadł na niej i powiedział, wpatrując się w jezioro:
- A co? Nie można odwiedzić starych znajomych? Swoją drogą pięknie tu. Nie dziwię się, że i tobie spodobało się to miejsce.
- Co? - zapytała zdziwiona szatynka. Myślała, że tylko ona wie o tym miejscu.
Fred uśmiechnął się pod nosem.
- Myślałaś, że tylko ty wiesz o tym miejscu, prawda? Tylko, że pomyśl, gdybyś tylko ty o nim wiedziała, to skąd wzięłaby się ta ławka?- szepnął.
Chłopak rzeczywiście miał rację. Do tej pory Gryfonka nie zastanawiała się skąd się wzięło to miejsce, polana czy ławka. Była tu tak wiele razy i za każdym razem nikogo nie spotkała, więc uznała to miejsce za swoistą własność. Coś przyszło jej na myśl. Postanowiła dać ujście ciekawości i zapytać się Weasleya o pewną rzecz.
- To… To ty stworzyłeś to… miejsce? - zapytała nieśmiało.
Rudowłosy zaśmiał się gardłowo i uśmiechnął do dziewczyny.
- Nie, skąd. Ja je tylko znalazłem. Było dość zapomniane i ogólnie zaniedbane, ale doprowadziłem je do porządku. Nie uwierzysz, ale nie widać go na mapie Huncwotów. Mimo, że jesteśmy przy granicach terenu Hogwartu. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że jest na nie rzucone jakieś zaklęcie ochronne. Powstało chyba za czasów Huncwotów. Zresztą nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że zostało stworzone przez samego Rogacza - wytłumaczył Fred dziewczynie.
Hermionę bardzo zaintrygowały słowa byłego Gryfona.
- Czekaj, czekaj… Czy ty uważasz, że miejsce w którym siedzimy jest pomysłem taty Harry'ego? Niby dlaczego miałby je stworzyć? - zapytała zaciekawiona.
Weasley wzruszył ramionami.
- Wydaje mi się, że to jest coś związanego z mamą Harry'ego. Sądzę, że to było ich miejsce zanim je znalazłem - odparł.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytała Hermiona patrząc Fredowi prosto w oczy. Przez ostatnie miesiące kiedy się z nim nie widziała, bo był zajęty organizacją sklepu, naprawdę się zmienił. Przestał wreszcie nosić pół długie włosy i w tej chwili miał je krótko aczkolwiek zjawiskowo przystrzyżone. Rysy twarzy Freda stały się wyraźniejsze i ostrzejsze. Zmężniał i z pewnością wyglądał na starszego niż był.
W głowie Hermiony przez krótką chwilę zagościła myśl, że jest naprawdę idealny. Pod względem jej pojęcia piękna. Nie chodziło jej tylko o wygląd zewnętrzny rudowłosego. Bez wątpienia był przystojny, ale widać było także zmiany w jego charakterze. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wydoroślał. W dojrzalszy sposób także wyrażał swoje myśli. Jednak nawet się nie łudziła. Ma przy sobie pewnie teraz wiele piękniejszych, doskonalszych i zabawniejszych dziewcząt. Na nią by nie spojrzał nawet jeśli byłaby ostatnią dziewczyną na ziemi. Bynajmniej tak to widziała.
Kiedy już szatynka ocknęła się ze swoich rozmyślań, ujrzała Freda który wyglądał jakby myślał nad tym czy powiedzieć jej coś, czy jednak nie. Po chwili spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz, kiedy znalazłem to miejsce często tu przesiadywałem. Przychodziłem tutaj kiedy chciałem nad czymś pomyśleć albo po prostu pobyć sam. To tu wymyśliłem większość dowcipów i różnorakich gadżetów - mówił spokojnym tonem chłopak - Aż pewnego dnia, doskonale to pamiętam, przyszedłem tu, a to co ujrzałem bardzo mnie zdziwiło.
Hermionę bardzo zaabsorwowała opowieść rudowłosego, więc nawet nie zauważyła kiedy przysunęła się do niego tak, że stykali się kolanami. Jednak chłopak to zauważył. Bardzo się ucieszył z tego faktu, bo zawsze żywił jakieś uczucia do Gryfonki. Zawsze wmawiał sobie, że to tylko hormony i dusił w sobie swoje uczucia. A teraz siedzi z wymarzoną dziewczyną, sam na sam, rozmawiając i żartując. Niech Merlinowi za to będą dzięki!
- A co cię tak zdziwiło? - zapytała aksamitnym głosem szatynka.
- Cóż, wiesz… To było na moim szóstym roku. Był luty, dokładniej 14-ego lutego. Byłem już odrobinę przytłoczony tą wszechobecną czerwienią i wyznaniami miłosnymi. Chciałem odpocząć od tego przez chwilę i przyszedłem tutaj. A tutaj było sto razy gorzej niż w Wielkiej Sali czy Pokoju Wspólnym! Wszędzie były różowe serduszka, kolorowe serpentyny, a dookoła latały kupidyny. Na początku myślałem, że ktoś oprócz mnie znalazł to miejsce. Jednak następnego dnia wszystko zniknęło. Rok później było tak samo. Jeszcze do końca tego nie rozgryzłem - powiedział Fred.
Hermiona słuchając jego wspomnienia zaśmiała się w duchu. Miał wiele zalet, ale romantyk to był z niego żaden.
- Ale ciągle nie rozumiem dlaczego uważasz, że to był pomysł Rogacza - rzekła dziewczyna.
- Po prostu to mi do niego pasuje. Przyjaciele Lily i Jamesa mówili sporo o ich miłości i uważam, że to miejsce zostało stworzone przez szaleńczo zakochanego Gryfona dla jego niezwykłej dziewczyny. To oczywiście tylko moja teoria, ale długo nad nią myślałem i jestem z niej naprawdę dumny - powiedział Weasley i dumnie wypiął pierś.
Hermiona na ten widok zachichotała.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Dziewczyna zachwycona pięknem tej chwili, bez konsultacji ze świadomością oparła głowę o ramię Freda. Chłopak zdziwił się i odruchowo objął dziewczynę ramieniem. Bardzo zaskoczył, a zarazem ucieszył go gest Hermiony. Gryfonce też podobała się ta sytuacja. W sercach obojga zapaliła się mała iskierka nadziei na to, że kiedyś przyjdzie im być razem.
Siedzieli tak wtuleni w siebie nie wiadomo jak długo. Może dni, miesiące albo lata. Kto by to liczył. W tamtej chwili liczyli się tylko oni nawzajem i ich wielkie niepewności.
***
Dwa miesiące później Gryfonka znów siedziała wraz z Fredem, na już nie jej, a ich ławce.
- Jacie, Hermiono, przecież ty to wszystko umiesz! - jęknął zrezygnowany Weasley. Wiedział, że z nią nie wygra, ale zawsze było warto spróbować.
Szatynka zamknęła książkę i uderzyła nią lekko w głowę chłopaka.
Chłopak w dramatycznym geście złapał się za pierś i powiedział modulując głos:
- O Nie! Oszczędź mnie bestio! Jestem za przystojny by umierać!
Dziewczyna zaczęła się śmiać, po czym rzekła:
- Przystojny? Nikogo takiego tu nie widzę.
Fred przez chwilę wyglądał jakby dostał tłuczkiem w twarz. Jednak chwilę potem na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Ja ci dam, ja ci dam… - szepnął do niej, po czym zaczął ją łaskotać po brzuchu.
Hermiona zaczęła się głośno śmiać, kiedy poczuła dłonie rudowłosego na swoich biodrach. Miała straszne łaskotki, co on tak perfidnie wykorzystywał!
Gryfonka zaczęła wić się ze śmiechu, pragnąc aby chłopak przerwał te tortury. W pewnej chwili poczuła, że traci grunt pod nogami i osuwa się na ziemię. Spadła z ławki, pociągając za sobą byłego Gryfona. Przez chwilę oboje śmiali się z zaistniałej sytuacji. Kiedy już przestali, spojrzeli sobie w oczy. W każdych z nich malowało się coś innego. W oczach Freda dało się ujrzeć rozbawienie przemieszane z … pożądaniem. Oczy Hermiony zaś były odbiciem czułości i zaintrygowania. Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę, kiedy rudowłosy leżący nad dziewczyną dotknął jej policzka. Z zachwytem obserwował rumieniec malujący się na jej twarzy po tym geście. Uśmiechnął się do niej lekko.
Serce Hermiony zaczęło bić szybciej po dotyku chłopaka.
Po chwili wahania i ona dotknęła jego policzka. Przejechała lekko opuszkami palców po jego twarzy i ujęła ją w dłonie. Weasleyowi więcej dowodów nie było trzeba. Wiedział, że pragnie tego tak jak on. Przybliżył twarz do twarzy Hermiony. Jego usta lekko musnęły jej usta. Zaczął całować ją czule i lekko. Kiedy poczuł, że dziewczyna oddaje pocałunki, zaczął całować ją namiętniej, jednak z taką samą pasją i miłością. Oboje czuli się wspaniale z myślą, że ich uczucia są odwzajemniane. Wiedzieli, że ten pocałunek to początek czegoś pięknego. Dlatego każde z nich chciało go zapamiętać jak najlepiej.
Hermiona wplotła dłonie w rude włosy Freda. Jeździła rękoma po jego szyi i plecach. Chłopak natomiast przytulał Dziewczynę w pasie. Kiedy już się od siebie oderwali, byli oboje czerwoni na twarzy. Uśmiechali się do siebie promiennie. Te uśmiechy i spojrzenia były przepełnione miłością. Miłością do tak niedawna skrywaną.
- Freddie - szepnęła Gryfonka.
Rudowłosy na to słowo lekko zamruczał pod nosem zamykając oczy.
- Mów do mnie jeszcze - szepnął do niej.
Hermiona zarumieniła się i spytała:
- Lubisz jak tak do ciebie mówię … Freddie? - zapytała.
Chłopak otworzył gwałtownie oczy i wpił się w jej wargi. Znów ich ciała i serca zawojowała namiętność. I jej i jemu było mało. Mało siebie nawzajem.
Tak zaczęła się ich wielka, mała miłość.

Cudowne! :D Boję się tylko, że na początku drugiej coś się popsuje :( Oby nie, bo uwielbiam ich razem <3 Fajny pomysł z tym zaczarowanym miejscem. Chciałabym, żeby to faktycznie James stworzył je dla Lily. To by było takie słodkie :3 Bardzo mi się podoba jak piszesz, a widzę, że masz też trochę rozdziałów, także biorę się za czytanie ^^
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam J. W. :*
http://fremioneturniejmagow.blogspot.com/
Ajajaja, cudowne<3 uśmiech sam wpełzł mi na usta:) urocze i słodziutkie jak miód:) ach te moje porównania:)
OdpowiedzUsuńale na serio - super napisałaś i aż miło się czytało:) co by tu jeszcze dodać, no sama nie wiem:) A, już wiem! Świetnie opisałaś ten moment zbliżenia i no jejku jej:) i powiązanie z Jamesem i Lily jest słodziutkie<#czekam z zniecierpliwieniem na część drugą.
Z przerażeniem zauważam, że gdy wchodzę na Twojego bloga to zaczynam nadużywać słow "słodziutkie, urocze itp.". Co ty ze mną robisz? :')
~Kate
http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/
O matko,ale świetna miniaturka ^^ kocham tą parę, czekam na kolejną część i weny :)
OdpowiedzUsuń~ gwiazdeczka ♡
Chyba umarłabym ze śmiechu gdyby po wszystkim Fred powiedział:
OdpowiedzUsuń"Ale ja jestem George!"
Zapowiada się super historia! Idę nadrabiać inne rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
https://fremionefanfic.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Blue :*