piątek, 25 marca 2016

Rozdział 9

Hermionę obudziły pierwsze promienie słoneczne, przesiąkające przez jej powieki. Jak na początek listopada dzień był piękny.Wstając z łóżka, przeciągnęła się zgrabnie. Jej koleżanki, Lavender i Parvati, z którymi dzieliła dormitorium, ciągle jeszcze spały. Nic dziwnego - była przecież sobota. Gryfonka spojrzała na zegarek.Wskazywał dopiero 6 rano. Była już jednak zbyt rozbudzona, żeby jeszcze chwilę pospać. Dziewczyna postanowiła ubrać się, pójść do Pokoju Wspólnego i poczekać na swoich przyjaciół. I wtedy przypomniała sobie pewną rzecz. Dziś było wyjście do Hogsmeade, a ona obiecała Fredowi, że z nim pójdzie! Przez naukę zupełnie o tym zapomniała! Choć to może wydawać się dziwne, bo przecież przez ostatnich kilka dni Fred bardzo zdziwił szatynkę swoim zachowaniem. Siadał przy niej w Wielkiej Sali, wpadał na nią na korytarzach jeszcze częściej niż zwykle i może jej się wydawało, ale sądziła, że Fred przypatrywał się jej ukradkiem w każdym możliwym momencie. Hermiona już sama nie wiedziała co o tym sądzić. Nie znosiła, kiedy nie znała intencji innych ludzi względem swojej osoby, bo było to dla niej bardzo dezorientujące. Jednak w jakiś dziwny sposób ta ostatnia tajemniczość chłopaka jej się poniekąd podobała. Jednak ciągle zastanawiała o co mu może chodzić. W desperacji zaczynała nawet sądzić, że podoba się rudowłosemu, ale szybko otrząsała się z takich przemyśleń. Co mogłoby mu się w niej podobać? Mają zupełnie inne priorytety i wartości w życiu. Niby mówi się o przyciągających przeciwnościach, ale takie rzeczy dzieją się tylko w
książkach. Fred zaprosił ją do Hogsmeade tylko dlatego, że nie mógł tam iść z Georgem. Zresztą sam jej to przecież powiedział. Mimo wszystko dziewczyna obiecała, że będzie się dobrze bawić w jego towarzystwie. Mógł zaprosić każdego, a zaprosił ją. Coś musiało go do tego skłonić. Oddałaby wiele, żeby się dowiedzieć co.
Hermiona prowadziła tak ze sobą monolog wewnętrzny, gdy dotarła do niej kolejna przerażająca prawda. Nie ma się w co ubrać. Gdy szła do Hogsmeade z Harrym czy Ronem, nie przykładała zbyt dużej wagi do swojego ubioru czy wyglądu. Niby jasno określiła, że wybiera się z Fredem do wioski jako koleżanka, ale nie wiedząc czemu, chciała zrobić na chłopaku wrażenie. Chciała pokazać mu i wszystkim dookoła, że jest też dziewczyną, a nie tylko kujonką, wiecznie siedzącą w książkach.
Hermiona biła się z myślami, skąd wziąć coś ładnego do ubrania. W pewnej chwili coś jej się przypomniało. W ostatnie święta mama podarowała jej sukienkę, której jeszcze nie miała okazji założyć.
Hermiona podeszła lekkim krokiem do swojego kufra. Otworzyła go i zaczęła szukać sukienki pomiędzy książkami i jej codziennymi ubraniami. Na co dzień szatynka ubierała się ładnie i elegancko, ale trudno było dopatrzyć się w jej ubraniach chociażby jednej dziewczęcej rzeczy. Sama nie bardzo wiedziała co ją skłoniło do założenia prezentu właśnie dziś, ale czuła, że nie będzie to zła decyzja. Po kilku minutach szukania w kufrze, w końcu znalazła sukienkę. Dziewczyna jeszcze jej nie widziała, bo nie otwierała podarunku. Chciała to zrobić tego dnia, kiedy zdecyduje się w nią ubrać. Gryfonka wzięła w dłonie prezent zapakowany w turkusowy papier. Położyła go na swoim łóżku, odwiązała wstążkę i otworzyła go. Jej oczom ukazała się piękna fioletowa suknia, zwężana u góry, a lekko rozkloszowana na dole. Była uszyta z jakiegoś delikatnego materiału, a ku jego końcowi znajdowały się małe falbanki. Sukienka była elegancka, a zarazem fantazyjna. Niezbyt wyzywająca, ale i niezbyt infantylna. Hermiona pomyślała, że jest przepiękna. Idealna na weekendową przechadzkę do wioski. Po chwili dostrzegła, że pod nią znajduje się jakaś kartka. Otworzyła ją i zaczęła czytać.


Droga Hermiono!

Zawartość tej paczki jest twoim prezentem bożonarodzeniowym, co pewnie już wiesz. 

 Chciałam ci przekazać, że uszyłam tą sukienkę specjalnie dla ciebie.

 Gdy ci ją dawałam, mówiłam, żebyś założyła ją na specjalną okazję.

 Nigdy nie chodziłam do Hogwartu i nie mam pojęcia jakie w czarodziejskim świecie 

mogą być takie okazje (cóż, może jakaś impreza na miotłach pod chmurami?), ale wiem,

 że każde dziecko dorasta tak samo i każda dziewczynka w końcu zaczyna interesować się
  chłopcami. Nawet tak rozsądna jak ty.

Moją prośbą do ciebie jest to, żebyś założyła tą sukienkę dla wyjątkowego chłopaka. 

Możesz ją ubrać nawet w zwykły dzień, ale z myślą o tym jednym chłopcu. 

Nie mam zielonego pojęcia kto będzie tym szczęściarzem (może ten Harry albo Ron o
których tyle opowiadasz?), ale wiem, że jeśli już zdecydujesz się w nią ubrać, będzie to 
dla ciebie wielki krok w stronę w stronę poznania samej siebie.

 Jesteś piękną i inteligentną młodą czarownicą Hermiono. A co najważniejsze – jesteś moją córką.
 Mądrość i magia są ważne, ale najważniejsza jest miłość. Pod każdą postacią. 

Daj się zaskoczyć, kochanie. Daj się zaskoczyć temu, dla kogo założysz tą sukienkę.

Mama \

 
Hermiona przeczytała list z zapartym tchem. Nie sądziła, że jej mama jest taką romantyczką. Wiedziała, że jest sentymentalistką, ale nie sądziła, że podarowała jej tą sukienkę, aby ubrała ją na... randkę? Dziewczyna spojrzała ponownie na pergamin. W liście nie znajdowało się to słowo, ale dało się łatwo wywnioskować, że o to chodziło autorce listu. Mama szatynki bardzo przywiązywała się do wyjątkowych przedmiotów. Sypialnia rodziców Gryfonki była pełna różnych pamiątek czy bibelotów. Jednych bardziej ważnych, a drugich mniej. Zegar babci Hermiony, pozytywka pani Granger, którą dostała od swojego męża, naszyjnik, który miała na sobie, kiedy go po raz pierwszy spotkała. Pewnie chciała, żeby jej córka poszła w jej ślady i również zaczęła gromadzić rzeczy drogie swojemu sercu. Ta sukienka miała być pierwszą rzeczą w jej kolekcji. I wtedy Hermiona poczuła się okropnie. Rok temu była na Balu Bożonarodzeniowym z Wiktorem Krumem, a nawet nie pisnęła słowa o tym swojej mamie. Sądziła, że nie będzie tym zainteresowana. Pani Granger zwykle była poważna i odpowiedzialna. Dziewczyna kupiła sobie sukienkę u Madame Malkin, opierając się jedynie na opinii Ginny. Zwykle takie rzeczy dziewczęta robią właśnie z mamami. Jednak nie pierwszy raz Hermiona pokazała, że ona nie jest zwyczajną dziewczyną. Wszystko robi po swojemu. Zresztą patrząc na to z perspektywy czasu, Wiktor wcale nie był wyjątkowy. Był naprawdę miły, ale to by było na tyle. Gryfonkę znowu dopadło sumienie. Jej mama chciała, żeby ubrała jej prezent dla wyjątkowego chłopaka, na wyjątkową okazję, a ona ubiera ją dla Freda. Dla chłopaka, który w życiu by się nią nie zainteresował. Wiedziała, że to niesprawiedliwe względem swojej mamy, ale nie mogła ubrać zwykłego swetra na takie wyjście. Obiecała sobie, że zrobi na Wealseyu wrażenie. I dokładnie w chwili, gdy o tym pomyślała, dosłownie zapadła się w siebie. Jak ona nie mogła widzieć tego wcześniej? To było takie oczywiste. Dziewczyna zastanawiała się czy może podobać się Fredowi, ale nie myślała o tym, że on może się podobać jej. Cała ta sytuacja rozjaśniła jej całą sprawę. Ona coś czuje do Freda, czuje coś do niego. No, bo jak wytłumaczyć fakt, że chce ubrać tą sukienkę dla niego? Czy ubrałaby się tak dla Harry'ego, Rona, a nawet Wiktora? Nie. Z całą pewnością nie. Zawsze mogła zrzucić to na swoją dumę albo przyznać się do tego, że podoba jej się Fred Weasley. Ta pierwsza opcja wydawała jej się łatwiejsza, ale na pewno nie mądrzejsza. Dla panny Wszystko-Wiem Granger, która zawsze kierowała się rozsądkiem, życie uczuciowe było czymś, czego dopiero się uczyła. A teraz została wrzucona na głęboką wodę, bo się zakochała. Nie, nie zakochała się. Zauroczyła. "Zakochać się" to za mocne słowo na relacje jaka ją łączyła z rudowłosym. Śmieszyły ją jego żarty, uwielbiała z nim rozmawiać i czuła się w jego towarzystwie naprawdę przyjemnie. Jednak to nie ważne, on nawet na nią nie spojrzy. A jeśli spojrzy to, żeby zrobić na złość Ronowi.
Hermiona siedziała na swoim łóżku, tępo gapiąc się w sufit, i rozmyślając o tym wszystkim. Co ona ma zrobić w tej całej sytuacji? Nie chce się zakochać we Fredzie. Nie chce cierpieć, kiedy on ją odrzuci. Nie chce jednak też rezygnować z jego towarzystwa. Czy naprawdę nie mogliby być tylko przyjaciółmi? To wszystko jest takie dziwne. Czy przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną jest możliwa? W końcu szatynka wstała i kątem oka popatrzyła na sukienkę. To niesprawiedliwe względem jej mamy, Freda i nawet niej samej, ale postanowiła ją ubrać. Wzięła materiał w ręce i udała się do łazienki. Kiedy przebrała się w sukienkę, podeszła do lustra i się sobie przyjrzała. Hermiona pomyślała, że tak pięknie wyglądała ostatnio na Balu Bożonarodzeniowym. Suknia sięgała jej do kolan, ładnie układając się na jej ciele. Delikatnie podkreślała jej talię. Gryfonka wyglądała w niej bardzo dziewczęco. Uśmiechnęła się blado do swojego odbicia w lustrze. Po chwili na jej twarzy pojawił się lekki grymas. Znów spojrzała w lustro i dotknęła swoich włosów. Były napuszone niczym sierść Krzywołapa, gdy polował na myszy. Z pewnością nie mogą zostać w takim stanie. W pewnym momencie przypomniało się dziewczynie, że musiało zostać jej jeszcze trochę płynu do włosów "Ulizanna", którego użyła rok temu, szykując się na bal. Jednak to potem. Najpierw musi się przebrać. Nie pójdzie przecież tak wystrojona na śniadanie. Hermiona weszła z powrotem do pokoju. Lavender i Parvati ciągle spały, ale wiedziała, że niedługo wstaną. Na palcach podeszła do swojego kufra i sięgnęła dwa pierwsze ubrania z wierzchu i zaczęła się w nie przebierać.
***
Fred siedział przy jednym ze stolików w Pokoju Wspólnym, czekając na Hermionę. W pomieszczeniu było niewiele osób, bo większość już udała się do Sali Wejściowej. Koło rudowłosego siedział Lee Jordan, który już chciał stąd iść i wyraźnie się irytował. Zresztą Fred też, ale on nie dawał tego po sobie poznać.
- Cóż, stary, ciężko mi to powiedzieć, ale Hermiona chyba cię wystawiła - zauważył Lee, kiedy w pokoju zostali tylko oni i Ron, który siedział w kącie pokoju, niby czytając książkę. Jednak Fred mógł się założyć, że przysłuchuje się ich rozmowie.
Fred na te słowa tylko prychnął i oparł łokcie o blat stołu.
- Nie zrobiłaby mi tego. Nie bez powodu... - zaczął coraz bardziej zaniepokojony chłopak.
- Susan mnie zabije jak się spóźnię - żachnął się Lee, na co Fred zrobił wielkie oczy i uśmiechnął się do niego dziwnie.
- Susan powiadasz? - zaczepił przyjaciela rudowłosy.
Jordan nerwowo spojrzał w sufit, starając się ignorować podejrzliwy wzrok rudowłosego.
- No, bo widzisz... Ja ją zaprosiłem do Trzech Mioteł i... Ej! Po co ja ci się tłumaczę! Ty idziesz z Hermioną! 
- Ależ jesteś spostrzegawczy - mruknął Fred.
- No właśnie! Ty mi nie mówiłeś nic o waszej... relacji, a teraz ja mam ci się zwierzać? - oburzył się Lee, a Weasley tylko wzruszył ramionami.
- Bo to nic poważnego. Tak mi się wydaje. Idziemy jako przyjaciele - wytłumaczył Gryfon.
Jego przyjaciel spojrzał na niego kątem oka.
- Jako przyjaciele powiadasz... - powiedział i sugestywnie poruszył brwiami - W twoim przypadku musi to znaczyć "Wpadłem po uszy, ale nie chcę się do tego przyznać" - rzekł Lee, na co rudowłosy zamachnął się, żeby uderzyć go w ramię, ale Jordan był szybszy i zdążył zrobić unik.
- Dobra, dobra. Leć do tej swojej Susan, bo szybciej niż ona, zabiję cię ja za te twoje ZUPEŁNIE nieśmieszne żarty - burknął Fred i machnął dłonią w stronę dziury w obrazie.
Lee tylko zarechotał głośno i pobiegł w stronę wyjścia z pomieszczenia. Wtedy starszy z bliźniaków zaczął myśleć o swoim bracie. Zwykle to z Georgem tak się przedrzeźniali. Lee był dobrym przyjacielem, ale brat to brat. Fredowi brakowało towarzystwa bliźniaka, ale nie dawał po sobie tego poznawać. Nie będzie się nikogo o nic prosił, a na pewno nie będzie przepraszał za coś czego nie zrobił. Z rozmyślań wyrwał rudowłosego głośny trzask drzwi, dochodzący z dziewczęcego dormitorium. Po kilku chwilach usłyszał kroki po schodach i ciche chichoty. Nagle z wyjścia do dormitorium ukazała się uśmiechnięta Hermiona w towarzystwie Parvati i Lavender. Trzy dziewczęta o czymś szeptały między sobą i cicho się śmiały. W pewnej chwili szatynka spojrzała w stronę pokoju, a dokładniej w miejsce, gdzie siedział Fred. Dziewczyna lekko uśmiechnęła się do chłopaka, a sam Weasley poczuł jak miękną mu kolana. W jego mniemaniu Hermiona wyglądała fantastycznie. Ubrana w śliczną fioletową sukienkę oraz uczesana w długiego warkocza opadającego na jej ramię, zrobiła na chłopaku wielkie wrażenie. Wyglądała tak uroczo, a zarazem tak niezwykle. Szatynka śmiało ruszyła w stronę stołu, przy którym siedział Gryfon. Gdy dziewczyna wraz z koleżankami była już niedaleko rudowłosego, bliźniak uśmiechnął się szeroko do Hermiony, z niewodzącym  wzrokiem pełnym zafascynowania. Na ten widok wszystkie dziewczęta cicho zachichotały. Dosłownie kilka metrów od stolika Parvati i Lavender szepnęły coś do Gryfonki na ucho i ruszyły w stronę dziury w obrazie, po drodze wołając:
- Do zobaczenia Hermiono! - krzyknęła Parvati.
- Wszystko nam potem opowiesz! - dodała Lavender, a panna Granger tylko wywróciła oczami.
Do Freda raptem dotarło, że tępo wpatruje się w dziewczynę, dlatego wstał i szybko do niej podszedł.
- Cześć Hermiono - przywitał się rudowłosy nieco drżącym głosem. - Pięknie wyglądasz - dodał niepewnie, a szatynka momentalnie się zarumieniła.
- Cześć... Dziękuję... Muszę przyznać, że pierwszy raz widzę cię w koszuli Fredzie Weasleyu. Powiem ci, że bardzo ci  w niej na twarzy - odparła Gryfonka.
- Sugerujesz, że często chodzę BEZ koszuli? - zapytał żartobliwie Weasley.
- No nie, ale...
- Jak chcesz mogę chodzić bez koszuli częściej, specjalnie dla ciebie - zasugerował Fred, unosząc lekko brwi.
Dziewczyna wiedziała, że to żart, ale mimo tego, ta świadomość nie uchroniła jej przed szkarłatem oblewającym jej policzki. Rudowłosy widząc rumieniec na jej twarzy, miał ochotę dotknąć jej policzka i powiedzieć szatynce, że przy nim nie ma się czego wstydzić, ale w porę się opamiętał.
Ni stąd ni zowąd, Hermiona zaczęła się śmiać, a po chwili dołączył do niej Gryfon. Nie miał pojęcia co tak rozśmieszyło dziewczynę, bo chyba nie jego żart. Sądził, że on ją raczej zawstydził.
- Jesteś taki zabawny - powiedziała Gryfonka, ciągle szeroko się uśmiechając.
Fred spojrzał na nią i mrugnął do niej.
- No Amerykę odkryłaś złotko - odparł sarkastycznie.
Szatynka splotła swoje ręce na klatce piersiowej i dziwnie popatrzyła na chłopaka.
- Możesz przestać to robić? - zapytała tajemniczo.
Rudowłosy drgnął nieco zdezorientowany i spytał:
- Ale co?
Gryfonka pokręciła głowa z dezaprobatą. Chciała powiedzieć mu to już wcześniej, ale bała się jego reakcji na ten temat. Teraz nadarzyła się świetna okazja na to, żeby przekazać mu to i przy okazji sprawdzić na jakim gruncie stoją.
- Och, no podrywać mnie! - rzekła trochę ironicznie Hermiona.
Z pewnością nie robił tego, dlatego że podobała mu się, ale coś musiało kierować jego poczynaniami. Fred bardzo się zmieszał. Czyli ona wie o tym, że on... że on coś do niej czuje? Nie... pewnie się wygłupia. Tak, to jedyne racjonalne wyjaśnienie tej sytuacji. Dlatego on też postanowił zażartować.
- No wiesz co? Nie pochlebiaj sobie! Zresztą to nie ja insynuuję tutaj, żebyś pozbyła się górnej części swojej garderoby, w przeciwieństwie do ciebie - odgryzł się Gryfon.
Hermiona zaśmiała się jakby sztucznie, bo w tamtej chwili coś do niej dotarło. Co jeśli chłopak zachowuje się tak tylko dlatego, że wygląda ładniej niż zwykle? Ile w jego zachowaniu było sympatii do tej "nowej" Hermiony, a ile było do "starej"? Szybko jednak otrząsnęła się z tych rozmyślań. Fred była dla niej miły zawsze, nie tylko teraz. Rozmawiał z nią, żartował. No i nie można zapomnieć o tym wydarzeniu w bibliotece. Szatynka od razu skarciła się w myśli za to, że mogła pomyśleć, że ten chłopak może być powierzchowny. Owszem był frywolny i może nawet dziecinny, ale z pewnością nie można mu było zarzucić próżności. Z pewnością nie patrzył na nikogo przez pryzmat wyglądu, więc dlaczego miałby patrzeć w taki sposób na nią?
- Halo ziemio, tutaj twój księżyc, musimy już iść! - usłyszała głos rudowłosego i momentalnie zaprzestała swoich rozmyślań.
- Och, no tak... Chodźmy już - jedynie tyle zdołała wydusić z siebie Gryfonka.
To będzie dobry dzień. To będzie miły dzień - pomyślała Hermiona. Bardziej mylić się nie mogła.
Kiedy Gryfoni byli już przy wyjściu z Pokoju Wspólnego, Fred nagle złapał się ramienia dziewczyny. Wszystko co było potem, stało się dosłownie w ułamku sekundy. Szatynka spojrzała na chłopaka zmartwiona. W jego oczach było widać strach i słabość. To było dość niecodziennym widokiem, bo Fred Weasley zwykle tryskał radością i pewnością siebie. Jakiś czas potem - może sekundy, a może godziny później - rudowłosy upadł z głuchym łoskotem na podłogę. Zemdlał. A Hermiona dosłownie zwariowała ze strachu.

Kilka słów (więcej) od Astry
Na samym początku chciałabym przeprosić za ten koniec. Naprawdę, naprawdę, naprawdę nie chciałam was zostawiać w takim momencie! Miałam do wyboru - zostawić was w strasznie nudnym momencie albo zostawić was w niepewności. Jak już wiecie - wybrałam tą drugą opcję. Jak już kiedyś mówiłam, dla osób takich jak ja jest przygotowane specjalne miejsce w piekle. Rozdział jest o 6 dni za późno, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo ŚWIĘTA! Czas przebaczania i w ogóle, więc i może i mi dacie trochę przebaczenia za spóźnienie i tą końcówkę, co? ^^ Wiadomo - pieczenie ciast z tatą (tak, tak dobrze przeczytaliście, u mnie to tata rządzi w kuchni), rzucanie czekoladowymi jajkami w młodszą siostrę, malowanie pisanek i kłócenie się o to która jest ładniejsza - nie mogło się w końcu zrobić samo! Dobrze, dobrze, a teraz o rozdziale:
Nie będę narzekać, że nie miałam weny, czy coś w tym rodzaju, bo ja teraz to sama nie wiem kiedy ją mam, a kiedy nie. Zresztą pewnie już się wam to znudziło. Nie będę też błagać o komentarze, ale byłoby mi niezmiernie miło poczytać wasze opinie o mojej twórczości. Kochani, zwrot akcji is coming, więc ślubu Freda i Hermiony się nie spodziewajcie, bo ja jeszcze pogmatwam ich drogi (Łał, jestem chyba pierwszą autorką, która się do tego oficjalnie przyznaje!) Długie, długaśne te "kilka słówek" ode mnie, ale jestem w humorze to piszę wszystko co mi serce zapoda. Nowy rozdział będzie z pewnością po świętach, więc już teraz chciałabym wam życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT! MOKREGO JAJKA I SMACZNEGO DYNGUSA CZY CZEGO TAM SIĘ TERAZ ŻYCZY (tak, to miało być śmieszne, ale nie wyszło chyba). 
Tak sobie pomyślałam, że mam ochotę dodać piosenki przy których pisałam ten rozdział, bo są po prostu genialne (jak i cały zespół), choć to nie do końca mój klimat, bo wolę raczej mocniejsze kawałki. Tak czy siak, moimi inspiracjami były:
Digital Daggers - Where the lonely ones roam 

Co to ja miałam jeszcze? A, no tak. Ostatnio mówiłam, że "bawię się" programami graficznymi (bo czymś profesjonalnym to co robię raczej nie można nazwać) i tworzę obrazki o tematyce Fremione (i nie tylko). Jestem też także w trakcie tworzenia fanowskiego filmiku o tej parze, więc jak będzie gotowy to z pewnością się pochwalę (czytaj wypromuję). Chciałam wam pokazać moje trzy ulubione obrazki, tak korzystając z okazji. Resztę zobaczycie na moim Pintereście.



No cóż, jeśli ktoś chciałby jakieś tło czy coś w tym stylu to ja bardzo chętnie zrobię (niekoniecznie musi być o Fremione, może być nawet poza tematyką Potterowską). Rozpisałam się jak nigdy i już sobie idę, bo was zdemotywuję do zostawienia komentarza. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał i nowy przewiduję na środę-czwartek. A teraz lecę skomentować rozdziały innym, bo mam w tym niezłe zaległości.

Ps. Dziękuje za prawie 3000 wyświetleń bloga. To bardzo motywuje do pracy!

Pozdrawiam cieplutko
~ Astrum Confusa









niedziela, 13 marca 2016

Rozdział 8

Hermiona strasznie wkurzona zachowaniem Rona, postanowiła pójść do miejsca w którym zawsze się uspokajała. Tak, biblioteka to zdecydowanie dobre miejsce dla wyciszenia się. Atmosfera tego miejsca ją odprężała. Było tu tak cicho, tak nastrojowo. Wchodząc do biblioteki, przywitała panią Pince , która już właściwie nie zwracała uwagi na obecność dziewczyny. Hermiona przesiadywała tu tak często, że bibliotekarka zaczęła ją traktować jak stały element biblioteki. Pani Pince do miłych osób nie należała, ale względem Hermiony zachowywała się nadzwyczaj miło. Cóż, może szanowała Gryfonkę za zamiłowanie do książek. Hermiona i tak nie miała nic lepszego do roboty, więc poszła do działu z książkami lekkimi tematycznie. Wielu osób tu nie było, większość uczniów Hogwartu zwykle okupowała działy z książkami naukowymi, które zawierały informacje potrzebne do esejów i prac domowych. Wzięła książkę i usiadła przy oknie. Kiedy zaczęła czytać pierwszą stronę, wszystkie dotychczas kłębiące się w niej emocje, jakby nagle wyparowały. Złość, zaskoczenie, rozczarowanie - w tamtej chwili takie uczucia nie istniały dla dziewczyny. Liczyła się tylko książka, jej wyobraźnia i ona sama.
***
Fred, który wywinął się Angelinie, zmierzał w stronę biblioteki. Sam nie pamiętał kiedy ostatnio był w tym miejscu, ale z pewnością dawno tam nie gościł. Zwykle spisywał prace domowe od innych uczniów albo (co się o wiele częściej zdarzało) po prostu je olewał. Wcale nie chciał tam iść, ale powiedział Angelinie, że tam idzie, więc względem wersji wydarzeń wyglądałoby to trochę dziwnie, gdyby jednak tam nie poszedł. Swoją drogą spotka się z ukochaną panią Pince, która prawdopodobnie ma cichy romans z woźnym Filchem, czyli pracownikiem szkoły, który wprost uwielbia bliźniaków Weasley. Tak bardzo ich lubi, że cały czas narzeka, że nie może uczynić im tej przyjemności, jaką jest wiszenie za ręce pod sufitem. Taka jest właśnie miara ich wieloletniej "przyjaźni". Miał nadzieje, że spotka chociaż tam kogoś znajomego, z kim mógłby spędzić miło czas w tym koszmarnie nudnym miejscu.
***
Hermiona, która kompletnie zatraciła się w czytanej powieści, nie usłyszała szmerów dochodzących z początku działu. Było już dość późno i w tej części biblioteki siedziała sama. Słyszała, że ktoś się zbliża, ale nie dochodziło to do jej świadomości. Było już dość późno i sądziła, że to pani Pince zmierza w jej stronę, aby powiadomić ją o zamknięciu biblioteki. Jednak to była ostatnia osoba, którą spodziewała się spotkać w bibliotece..
- Fred? Co ty tutaj robisz?
- Oj, Hermiono, to już nie można odwiedzić biblioteki? To jakieś zakazane? - zapytał rudowłosy, opierając się dłonią o blat biurka, przy którym siedziała dziewczyna.
- No nie, nie jest... ale nie widuję cię tutaj często - wytłumaczyła Gryfonka.
Fred uśmiechnął się lekko pod nosem i powiedział:
- No fakt, nie jestem stałym bywalcem tego miejsca, pewnie w przeciwieństwie do ciebie? 
Hermiona tylko pokręciła głową na słowa chłopaka.
- Nie wiem czy jestem stałą bywalczynią, ale na pewno jestem tutaj częściej od ciebie - odgryzła się szatynka.
- Ta rozmowa prowadzi donikąd. Chciałem po prostu podejść i się zapytać, czy mogę się przysiąść, ale oczywiście lepiej uczepić się jakieś głupoty.
- Ja się nie czepiam, ja po prostu stwierdzam fakty - odpowiedziała zgryźliwie Hermiona.
- No jasne... To jak? Mogę się przysiąść? - zapytał chłopak.
Szatynka spojrzała na niego tak, jakby zastanawiała się czy czegoś nie knuje, po czym rzekła:
- Tak, możesz usiąść.
- Dziękuje królowo złota. Jak ja ci się odwdzięczę?- zapytał Fred sarkastycznie, siadając na krześle naprzeciwko dziewczyny.
- Jeszcze się zastanowię.
Hermiona ciut się uśmiechnęła i wróciła do czytania książki. Nie mogła jednak skupić się na jej treści, czując na sobie wzrok Freda. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Merlinie, jakie on miał piękne oczy. Były tak brązowe, że przywodziły na myśl czekoladę. Szybko jednak otrząsnęła się z tego spostrzeżenia. Nie powinna tak na niego reagować.
Gryfonka nagle zmieniła zupełnie swoje zachowanie. Oparła się łokciami o biurko i spojrzała pewnie na chłopaka.
- To może powiesz mi, dlaczego NAPRAWDĘ tu przyszedłeś? - zapytała śmiało.
Fred był nieco zaskoczony zmianą zachowania dziewczyny. Jeszcze przed chwilą tak nieśmiało patrzyła mu w oczy, a teraz nagle jest taka pewna siebie. To było co najmniej dziwne.
- Powiedziałbym ci, ale będziesz się śmiała - odpowiedział nieco zawstydzony Weasley.
Dziewczyna rzadko widywała chłopaka zakłopotanego, bo zwykle to on emanował pewnością siebie. Mimo wszystko w jego zmieszaniu dopatrzyła się nawet czegoś urokliwego. Nie, żeby w zabawnym i wygadanym Fredzie było coś złego, ale ona wolała chyba jego cichszą i spokojniejszą wersję.
- Nie, nie będę się śmiać - obiecała szatynka - Obiecuję - dodała widząc jego wahanie w oczach.
- Bo widzisz... Ja tutaj się przed kimś ukrywam. Po prostu nie chciałem spotkać takiej jednej osoby i... no, tu przyszedłem - powiedział zakłopotany Fred.
- A... A kogo nie chciałeś spotkać? - zapytała nieśmiało dziewczyna.
Rudowłosy tylko spojrzał się na nią łagodnie i uśmiechnął się nieco.
- Nie obrazisz się, jeśli to zachowam dla siebie? - spytał chłopak.
W tamtej chwili Hermiona zrozumiała, że posunęła się za daleko. Freda z pewnością uraziła ciekawość dziewczyny. To było w jej mniemaniu bardzo nietaktowne. Gryfonka bardzo się zdenerwowała, co przejawiało się mimowolnym drżeniem rąk i zakłopotaniem widocznym na twarzy. Zamknęła książkę leżącą na stole i schowała ją pośpiesznie do torby. Już miała powiedzieć krótkie "cześć" i pobiec do dormitorium, kiedy poczuła uścisk na nadgarstku. Hermiona odwróciła się do chłopaka. Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
- Uraziłem cię, Hermiono? Wybacz, nie chciałem... - tłumaczył rudowłosy.
Szatynka delikatnie pokręciła głową.
- Nie, nie uraziłeś. To ja nie powinnam być taka ciekawska - rzekła Gryfonka.
Rudowłosy uśmiechnął się szczerze w jej stronę. I wtedy zrobił coś, czego nie spodziewał się nawet po samym sobie. Uniósł dłoń i przejechał kciukiem po policzku dziewczyny. Jego świadomość krzyczała, że nie powinien tego robić, że to może się nie spodobać Hermionie, ale jego ciało go nie słuchało. Po chwili namysłu, doszedł jednak do faktu, że może to nawet lepiej.
Hermiona czując na swojej twarzy dłoń Freda, drgnęła lekko. Ten gest wydał jej się odrobinę zbyt śmiały, ale mimo wszystko jej się podobał.
Przez krótką chwilę Gryfoni stali tak zapatrzeni w siebie. Oboje czuli się zakłopotani, a zarazem bardzo na miejscu. Ukazując swoje niepewności, byli bardziej realni niż kiedykolwiek. Chwila jest jednak tylko chwilą, mija nim zdążymy to dostrzec.
Znienacka usłyszeli za sobą czyjeś głośne kroki. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Wytężając wzrok, spojrzeli w przestrzeń. Zmierzała ku nim pani Pince.
- Biblioteka jest już zamknięta - oznajmiła sucho.
Hermiona mrugnęła powiekami kilka razy i w jedną ręką chwyciła swoją torbę, a drugą złapała Freda za nadgarstek, ciągnąc go za sobą do wyjścia. Rudowłosy nawet nie protestował, bo w bibliotece było już ciemno, a on sam z pewnością nie wydostałby się stąd bez obijania się o półki i stoły, bo po prostu nie znał tego miejsca tak jak dziewczyna. Kiedy wyszli z biblioteki na korytarz, szatynka spojrzała na chłopaka i szepnęła:
- Co to miało być? - spytała, jednak w tym pytaniu nie było jakiegoś wyrzutu. Po prostu chciała wiedzieć, dlaczego Weasley zdobył się na taki gest względem jej osoby.
- Nie wiem... Ja... przepraszam. Nie tylko za to, za tamto w Wielkiej Sali też - odrzekł zmieszany Fred.
Hermiona tylko pokręciła głową z niedowierzaniem. Jak Fred może myśleć, że jest zła na niego za ten... gest? Względem zdarzenia w Wielkiej Sali - może i nie było to dość przemyślane, co zrobił, ale chyba taki już urok braci Weasley, prawda? Najpierw rób, potem myśl. To chyba powinno być ich motto.
- Nie, no coś ty Fred, nie przepraszaj. To nic takiego. Naprawdę - wyjaśniła Gryfonka - A teraz może już chodźmy, bo zaraz napatoczymy się na Filcha - zaproponowała Hermiona.
Przez chwilę rudowłosy stał jak oniemiały, zaskoczony słowami szatynki. Był pewien, że dziewczynie nie podobał się ten gest, a może nawet jest na niego za to zła. Ona jednak była zupełnie spokojna i... na Merlina! Może mu się zdawało, ale czuł, że jej się to podobało.
- Halo! Fred, tu ziemia! - Hermiona pomachała chłopakowi dłonią przed twarzą, lekko zakłopotana jego tępym wpatrywaniem się w przestrzeń. Musiał o czymś myśleć, a jej intuicja mówiła, że to właśnie jej osoba zakrzątała jego myśli.
Fred tylko mrugnął i spojrzał w stronę Gryfonki. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Nie wiedziałem, że zmieniłaś imię na ziemia. W takim razie ja jestem twoim księżycem.
Szatynka spojrzała na niego zdziwiona i spytała tylko:
- Dlaczego?
Fred spojrzał na chwilę w inną stronę, jakby zastanawiał się czy wypowiedzieć jakieś słowa.
- Ziemia nie może istnieć bez księżyca, a księżyc nie może istnieć bez ziemi. Choć nie, ja nie jestem twoim księżycem, ja dopiero nim będę. A ty dopiero będziesz moją ziemią - wyjaśnił Weasley półszeptem.
Hermiona zaczęła zastanawiać się nad sensem tych słów, kiedy usłyszała śmiech chłopaka. Nie miała pojęcia, dlaczego się śmiał, ale i ona zaśmiała się cicho.
- Nie chcesz powiedzieć czegoś w stylu "Fredzie Weasleyu, jestem zaskoczona tym, że kiedykolwiek uważałeś na lekcjach Astronomii"? - zapytał szeroko uśmiechnięty Gryfon.
- Nie, skąd. Jeśli mam być szczera, to sądzę, że to były jedne z najpiękniejszych słów, jakie kiedykolwiek słyszałam - oznajmiła coraz bardziej zarumieniona szatynka.
Chłopak patrzył z radością w sercu na jej lekkie rumieńce na twarzy. Dziwił się, że wcześniej dziewczyna nie była tak bardzo intrygująca. Była teraz taka urocza i taka "nadzwyczajna". A może ona była taka zawsze, tylko on dostrzegł to dopiero teraz?
- Kurczę, co ty ze mną wyprawiasz Hermiono! Zaraz zacznę deklamować poezję, a co gorsza ją pisać! - zaperzył się sarkastycznie Fred.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami i ruszyła korytarzem. Zaraz potem usłyszała koło siebie głos rudowłosego:
- Gdzie idziesz?
- A gdzie mogę iść o tej porze? - zapytała ironicznie Hermiona.
- No wiesz... Jest wiele miejsc, które można odwiedzić o tej porze...
- Na przykład?
- Na przykład błonia. Są piękne nocą - rzekł chłopak - Nie chciałabyś się przejść na spacer? - zapytał z uśmiechem pod nosem.
Gryfonka z zaskoczeniem stwierdziła, że chętnie udałaby się z jednym z bliźniaków na błonia. To było naprawdę dziwne w jej mniemaniu, bo traktowała Freda tylko jak kolegę. Choć, może było tak do tej pory. Coś czuła, że Fred Weasley zaczyna jej imponować. Nie wiedziała jednak, na ile poważnie może brać propozycję Gryfona, więc odpowiedziała:
- No jasne. Tylko potem będziemy siedzieć na równie pięknym szlabanie u Filcha. W takim razie ja chyba podziękuję...
Idący obok nie rudowłosy zaśmiał się na słowa dziewczyny.
- Wiesz co, możesz mieć rację. Po prostu zostawimy to na kiedy indziej. Też wcale nie mam ochoty uganiać się z Filchem.
Po tych słowach dwójka Gryfonów zamilkła, ale cisza która była pomiędzy nimi, nie była tą z gatunku niezręcznej. Słychać było tylko ich kroki, odbijające się echem w korytarzach.
- Mogę ci zadać dziwne pytanie? - zapytała nagle Hermiona.
Fred uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział:
- Ja mogłem powiedzieć ci coś dziwnego, więc oczywistym wydaje się fakt, że i ty masz do tego teraz prawo - odrzekł nieco poważnie.
- Tak, więc... Czy Ron nie chciał ci czegoś powiedzieć?
Rudowłosy na te słowa ewidentnie stracił humor. A było tak miło... Mógł od razu przyznać się, że wie o co chodzi Hermione, a mógł też udawać osobę kompletnie zielonego względem sytuacji między swoim bratem i dziewczyną. Nie trudno zgadnąć, że wybrał tą drugą opcję.
- Nie, a chciał mi coś powiedzieć? - zapytał chyba trochę zbyt obojętnym tonem.
Gryfonka spojrzała na chłopaka lekko zmieszana.
- Bo wiesz... On myśli, że ja i ty... że my coś... Po prostu jest zazdrosny - oznajmiła szatynka.
- Czekaj, czekaj... On jest zazdrosny o ciebie? - spytał Fred, chyba dość wiarygodnie udając zdziwienie, bo Hermiona z zakłopotaną miną, kiwnęła głową - Chyba nie bierzesz tego na poważnie?
- Co masz przez to na myśli? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Och, no wiesz... To przecież Ron... On nie jest pewny nawet tego jakie ma rano założyć skarpetki, a co dopiero uczuć do kogoś. Zresztą jest bardzo zmienny względem różnych rzeczy i nie traktuje na serio ludzkich uczuć. Wiem coś o tym, jestem mimo wszystko jego bratem - wytłumaczył Fred.
Hermiona popatrzyła w stronę Gryfona z dziwnym wyrazem twarzy.
- Przez tą zazdrość zupełnie się zmienił. Zupełnie jakbym miała do czynienia z jakimś innym Ronem. Stał się taki wiecznie zdenerwowany i opryskliwy. On sądzi, że każdy chłopak, który podejdzie do mnie, może być jego rywalem. A ciebie to traktuje jak jakiegoś arcywroga pod tym względem. To powoli zaczyna mnie irytować.
- Jak poważnie to traktujesz? - zapytał jakby od niechcenia Fred, choć osobiście dla niego było to bardzo ważne pytanie. Sam nie mógł uwierzyć, że rozmawia z Hermioną właśnie o młodszym bracie, kiedy było tyle innych wiele ciekawszych tematów do wyboru. Czuł jednak, że to dla Gryfonki ważne i że musiała mu w pewnym sensie zaufać, skoro mówi mu takie rzeczy.
- Tak jak mówiłeś, nie mogę mieć pewności co do intencji Rona. Nie chcę sprawić mu przykrości, sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ale chciałabym pozostać z nim w przyjacielskich kontaktach. To przecież mój przyjaciel - wyjaśniła dziewczyna.
Fred mimo swojej żartobliwej osobowości, potrafił czytać między wierszami. Być może mu się wydawało, ale sądził, że przed chwilą Hermiona oznajmiła, że chce tylko i wyłącznie przyjaźni ze strony Rona. Może, więc on miałby u niej jakieś szanse?
- Wiem o czym mówisz. Ja sam jestem skłócony z Georgem. Wiesz, on myśli, że wtedy w Sowiarni to ja odpaliłem te fajerwerki...
- Niemożliwe. Jak on może tak sądzić? - zapytała szokowana Hermiona.
Fred tylko z niemrawą miną wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale sądzę, że on myśli, że ja to zrobiłem dla jakieś popularności czy coś... No wiesz, że jestem niby taki odważny, że pod nosem nauczycieli od tak po prostu odpalam sobie fajerwerki. Tylko to nie on musi siedzieć teraz na szlabanie u Snape'a. Mądrala jeden - żachnął się Fred.
Hermiona lekko się zmieszała na słowa Freda. O ile wiedziała jak wygląda kłótnia z przyjacielem, to nie bardzo potrafiła wczuć się w sytuację chłopaka, bo na sama nie miała rodzeństwa. Kłótnia rodzeństwa pewnie niewiele różniła się od tej przyjacielskiej, ale zawsze mogła się mylić.
- To... To dlaczego nie próbowałeś z nim porozmawiać? - zapytała niepewnie szatynka.
Rudowłosy tylko parsknął śmiechem i powiedział:
- Sądzisz, że nie próbowałem? Tyle, że jak nie przyniosło to żadnego efektu to zrezygnowałem. Zresztą "Nie próbowałaś porozmawiać z Ronem?" - spytał zgryźliwie Fred.
Gryfonka przewróciła oczami i popatrzyła się dziwnie na chłopaka.
- Och, no jasne. Tyle, że wydaje mi się, że ściana by więcej zrozumiała niż on. On nie słucha, żeby zrozumieć, tylko żeby odpowiedzieć - zauważyła Hermiona.
- To tak jak George - dodał Fred.
Gryfoni byli już na szóstym piętrze, kiedy rudowłosy stwierdził:
- Musimy przyznać jedną rzecz. Jesteśmy totalnie do bani w relacjach międzyludzkich.
- Dokładnie... Nie potrafimy przeprosić przyjaciół... - powiedziała Hermiona.
- ani im jednoznacznie odmówić... - zauważył Fred.
- Bez rozróby na cały Hogwart - rzekli razem i momentalnie wybuchli śmiechem.
Szli przez chwilę z uśmiechem na twarzy, aż Weasley nieśmiało zapytał:
- Może chciałabyś iść ze mną do Hogsmeade w ten weekend? Wiesz, ja zawsze chodziłem tam z Georgem, a teraz... - wymyślił szybko rudowłosy. - Znaczy się jako koleżanka... - dodał szybko, widząc wahanie w oczach dziewczyny.
- No nie wiem... - namyślała się szatynka.
- Zgódź się Hermiono - poprosił Fred - Pójdziemy do Miodowego Królestwa i do Zonka. Zobaczysz, będzie fajnie! - zachęcał Fred - Chyba nie chcesz wybrać się tam z Ronem? - zapytał lekko zaniepokojony chłopak.
Gryfonka zaśmiała się cicho i powiedziała:
- No coś ty! Jeszcze cię nie przeprosił! Nie mam zamiaru z nim gadać, a co dopiero gdzieś chodzić. Tylko wiesz, myślałam może, że Harry będzie chciał się ze mną tam udać.
Rudowłosy uśmiechnął się bardzo szeroko.
- Pudło Hermiono! Nasz kochany Harry wybiera się do Hogsmeade z Cho Chang! - powiedział Fred.
- Co? A ty niby skąd to wiesz? - zdziwiła się dziewczyna.
- Aaa... No obiło mi się o uszy.
- Jeśli tobie obiło się o uszy, to znaczy, że już cały Hogwart o tym wie - rzekła Gryfonka i uśmiechnęła się pod nosem.
Fred spojrzał na Hermionę z dziwnym uśmiechem na twarzy, w którym widać było zarazem radość, jak i zdenerwowanie.
- To jak? Pójdziesz ze mną do Hogsmeade? - poprosił jeszcze raz Weasley.
- No... No niech ci będzie... - zgodziła się się szatynka.
Rudowłosy był tak radosny, a może nawet szczęśliwy, że miał ochotę przytulić, a może nawet pocałować dziewczynę, jednak tego nie zrobił. Nawet nie chciał myśleć co by było gdyby się na to zdobył.
- Jako koleżanka - dodała Hermiona, widząc zachwyt chłopaka.
- Jako koleżanka - powtórzył mimo wszystko radosny Fred.
 - Mimbulus mimbletonia - Gryfonka podała Grubej Damie hasło, bo byli już przy pokoju wspólnym. Ani chłopak, ani dziewczyna nie przejmowali się faktem, że kobieta na obrazie bardzo się na nich zdenerwowała, że tak późno zawracają jej głowę.
- No to do weekendu - powiedział Fred, a widząc, że szatynka zmierza do dormitorium dziewcząt, dodał - Dobranoc.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Freda i lekko się do niego uśmiechnęła, po czym udała się do swojego pokoju.

Kilka słów od Astry
Moi drodzy, Fremione się zaczyna! Ten rozdział był dużym krokiem w przód w relację FredxHermiona, co z pewnością zauważyliście. Oczywiście mam przygotowanych jeszcze kilka zwrotów akcji, więc tak szybko to się jeszcze mnie nie pozbędziecie ^^ I tutaj taka mała prośba do was: Naprawdę tracę wenę. Czuję się troszeczkę wypalona, więc skomentujcie, bo to naprawdę pomoże mi w odzyskaniu inspiracji. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze, które pojawią się pod tym rozdziałem, jak i dziękuję za te komentarze pod poprzednimi częściami. Mam nadzieję, że nie wkurzam was tą ciągłą zmianą wyglądu bloga, ale po prostu ostatnio bawię się programem graficznym i sama już nie mogę się zdecydować jak to wszystko ma wyglądać.

Ps. Dodałam też na bloga ostatnią, trzecią część miniaturki "Nasze magiczne miejsce". Znajdziecie ją pod adresem: http://fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com/p/fremione-miniaturka.html
To by było chyba na tyle ^^
Pozdrawiam gorąco
~Astrum Confusa









sobota, 5 marca 2016

Rozdział 7

Fred wracał z lochów. Nie był zmęczony czy znużony, po prostu znudzony. Włóczył nogami po podłodze, idąc w stronę Wielkiej Sali. Ciągle intrygował go ten zapach. Nie mógł mu wyjść z głowy. Właściwie nie zastanawiał się nigdy na tym jakie wonie mu się podobają. Jednak kiedy przypominał sobie to słodkie połączenie wanilli, jaśminu i zapachu pergaminu, to po prostu coraz bardziej przekonywał się do niego. Swoją drogą czy to nie zabawne? On, chłopak który stroni od książek jak się da, nagle dowiaduje się, że podoba mu się zapach pergaminu? To co najmniej dziwne. Zresztą reszty woni też nie umiał racjonalnie wytłumaczyć.
Chłopak prowadził tak ze sobą monolog wewnętrzny, gdy dotarł do Sali Wejściowej. Było tam wielu uczniów, zmierzających do Wielkiej Sali. W tłumie dostrzegł George'a w towarzystwie Katie Bell. Dziewczyna uśmiechnęła się do Freda, a i on odwzajemnił uśmiech. Chwilę potem spostrzegł wzrok brata i momentalnie stracił humor. Bliźniak ciągle był na niego zły za tamten incydent w Sowiarni. Fredowi bardzo brakowało towarzystwa brata, ale przecież nie będzie go przepraszać za coś czego nie zrobił! Co to, to nie! I wtedy go olśniło. Dziwił się, że wcześniej na to nie wpadł. Musi po prostu znaleźć osobę odpowiedzialną za złapanie go z wynalazkami. Może wtedy George zapomni o jego pomyłce.
***
Hermiona Granger siedziała z Harrym na obiedzie w Wielkiej Sali. Ron siedział obok niej, co wcale się jej nie podobało, ale usiadła obok chłopaka na prośbę Harry'ego, który już nie mógł znieść sprzeczki przyjaciół. Dziewczyna ciągle jednak nie odzywała się do jednego z przyjaciół.
- Hermiono, przepraszam, wiesz o tym... - próbował przeprosić Hermionę Ron.
- Nie mnie przepraszaj, tylko Freda.
- ale wiesz, że...
- żadne "ale", Ron. Przeproś Freda. Wtedy pogadamy - dziewczyna była nieugięta.
W tej chwili do sali wszedł Fred z Lee Jordanem. Wyglądał na trochę przygnębionego, ale w gruncie rzeczy radosnego.
- No mówię ci Lee, to nie ja. Musimy mu tylko to jakoś udowo... - przerwał nagle Fred, gdy stanął przy miejscu gdzie siedzieli Harry, Ron i Hermiona. Stał tak przez chwilę, patrząc się tępo w przestrzeń, po czym popatrzył na stół i usiadł przy Hermionie.
Harry i Hermiona byli tym bardzo zaskoczeni, a Ron tylko patrzył się na brata tajemniczo.
- Fred, nie idziesz tam, do reszty naszej klasy? - zapytał Lee.
Weasley lekko pokręcił głową spojrzał na koniec stołu Gryffindoru. Siedziała tam Angelina z jej koleżankami, która wpatrywała się w chłopaka jak w obrazek.
Lee tylko wzruszył ramionami i poszedł w głąb Wielkiej Sali.
Fred nagle jakby się ocknął, bo drgnął lekko i powiedział:
- Cześć Hermiono, Cześć Harry i... Cześć Ron.
Dwójka przyjaciół odpowiedziała mu entuzjastycznie, a brat chłopaka tylko bąknął pod nosem krótkie "hej".
Jeden z bliźniaków po chwili najwyraźniej odzyskał dobry humor, bo zaczął gawędzić z Ginny, która się właśnie do nich przysiadła. Atmosfera wśród przyjaciół była już bardzo rozluźniona, tylko Ron wydawał się ciągle obrażony na cały świat. Harry próbował porozmawiać z nim o Quidditchu, ale chłopak ciągle obserwował Freda i Hermionę.
- Słyszałeś o tym, że nowy kapitan Puchonów podobno ma nową taktykę? Ej, Ron, może tak zaczniesz mnie słuchać? - zapytał zirytowany Harry.
- Eh, coś mówiłeś? - spytał zdezorientowany Ron.
Harry tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Tak, coś mówiłem. Może przestaniesz się na nich gapić?
- Przecież się nie gapię...
- Nie, skąd...
Rudowłosy tylko westchnął ciężko i rzekł:
- Masz rację, powoli zaczynam wariować. Nie powinienem wtedy naskakiwać na Hermionę. Naprawdę zależy mi na jej przyjaźni - szepnął do przyjaciela.
- Wiem, widzę to. Dlaczego po prostu nie przeprosisz Freda?
- Och, już to widzę "Cześć Fred, chcę cię przeprosić za to, że wydaje mi się, że podrywasz Hermionę i ona uważa moje spostrzeżenia za strasznie dziecinne". O to ci chodziło? - zapytał sarkastycznie Ron.
Harry spojrzał na przyjaciela wyrozumiale.
- No, nie brzmi to najlepiej, ale chyba warto spróbować?
- Tak, spróbuję. Potem...- bąknął Ron od niechcenia.
***
Hermiona przysłuchiwała się rozmowie Ginny i Freda. Chciała porozmawiać z Harrym, ale kątem oka widziała, że rozmawia o czymś z Ronem szeptem i mogła założyć się o galeona, że rozmowa dotyczy tego, że Fred obok niej usiadł.
- No mówię ci Ginny, to nie ja. Uważam, że George też o tym wie, ale mimo wszytko jest na mnie zły za ten incydent. Może jak złapię tego co nas wkopał, to mój kochany braciszek przestanie się dąsać - powiedział sarkastycznie rudowłosy.
- A wiesz może kto to mógł być? - zapytała ruda.
Chłopak nagle zmarkotniał i pokręcił głową.
- Nie mam pojęcia. Niby kto miałby jakiś powód do zrobienia tego?
Hermionę nagle olśniło. Nie zwracając uwagi na to, że właściwie do tej pory nie udzielała się w rozmowie, powiedziała:
- Malfoy.
Rodzeństwo spojrzało na nią zdziwione.
- Co? - zapytała Ginny.
Szatynka spojrzała na nią dziwnie uśmiechnięta.
- To mógł być Malfoy. Pomyślcie, miał powód. Zamieniliście go w kanarka i groziliście, że komuś o tym powiecie.
Fred spojrzał na dziewczynę z coraz szerszym uśmiechem na twarzy.
- Kurczę, Hermiono, możesz mieć rację! Dlaczego ja na to nie wpadłem? - rzekł rudowłosy.
- Też sądzę, że możesz mieć rację - poparła brata Ginny.
Do rudej nagle podszedł jakiś chłopak z Ravenclawu, przywitał się z nią i razem udali się w stronę wyjścia z sali.
Fred zaintrygowany, odprowadził ich wzrokiem, po czym zapytał:
- Kto to jest?
Hermiona tylko uśmiechnęła się pod nosem i powiedziała:
- Michael Corner, jest z Ravenclawu i chodzi z Ginny - rzekła - Oj, nie, nie nie! Obiecałam Ginny, że nikomu tego nie powiem - zaczęła panikować szatynka, zasłaniając sobie usta dłonią.
Rudowłosy zaśmiał się szczerze na widok zmartwionej Hermiony. Była wtedy taka... słodka? Nie, po prostu rzadko widział tą dziewczynę w takim nastroju. To tylko przez to się zaśmiał.
- Nie bój się, nikomu nie powiem - obiecał chłopak.
- Naprawdę? - zapytała ucieszona Hermiona.
- No, nie powiem nikomu, że wiem to od ciebie - powiedział Fred.
Szatynka tylko spojrzała się na chłopaka krzywo i dała mu kuksańca w bok.
- Wcale nie bolało. Powinnaś się bardziej postarać - szepnął Fred.
Hermiona spojrzała na niego zmrużonymi oczyma i rzekła, niby chłodnym tonem:
- Bo nie miało. Teraz dopiero cię zaboli - powiedziała i z całej siły dała mu sójkę w bok.
Fred syknął i zgiął się lekko.
- Nieźle, nieźle, ale jeszcze musisz poćwiczyć - powiedział chłopak rechocząc.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami.
Nagle, jakby się teleportował, pojawił się przy nich Ron, który spytał:
- Hermiono, mogę z tobą porozmawiać?
Szatynka ciągle rozdrażniona zachowaniem Freda, spojrzała na jego brata i powiedziała:
- Emm.. Okej - już chciała powiedzieć "Najpierw przeproś Freda", ale przecież on siedział obok i to by dziwnie zabrzmiało w tej sytuacji.
- Może nie tu... - zaczął młodszy z braci.
Fred przestał się śmiać i spojrzał na Rona podejrzliwie. Ciągle w humorze do żartów, złapał Hermionę za dłoń i powiedział słodkim głosem:
- Mów tutaj braciszku, my ze swoim mysiem pysiem, nie mamy przed sobą tajemnic - po tych słowach zaśmiał się pod nosem.
Hermiona spojrzała na niego wielkimi oczyma ze zdziwienia, a Ron spiorunował go wzrokiem.
- Dobra, już idę - oznajmiła dziewczyna i spojrzała się dziwnie na Freda. Już wstawała od stołu, gdy poczuła, że ktoś ją łapie za nadgarstek i przyciąga z powrotem na miejsce.
- Mogę powiedzieć ci coś dziwnego? Ładnie pachniesz - szepnął Fred do szatynki i puścił jej nadgarstek.
Hermiona spojrzała na niego wprawiona w osłupienie. Nie wiedziała czy go zbesztać za to zachowanie, czy zaśmiać się razem z nim. Jedno było pewne - słowa chłopaka bardzo ją zawstydziły i praktycznie całe policzki miała pokryte rumieńcem.
Ron też był czerwony na twarzy, ale raczej ze złości. Złapał dziewczynę za ramię i szybko wyszedł z nią z sali.
- Czy wszystkim Weasleyom odwala? To jakieś zaraźliwe? - zapytał zaskoczony zachowaniem Freda, Harry.
Chłopak, jakby dopiero teraz do niego doszło co zrobił, spojrzał na niego zakłopotany i wzruszył tylko ramionami.
***
Fred idąc do Pokoju Wspólnego był bardzo zmieszany. Wtedy podczas obiadu, chciał zażartować z Rona, nie z Hermiony. Widział jak jego brat spogląda na dziewczynę i chciał go tylko wkurzyć. Cóż, udało mu to się, ale szatynka z pewnością teraz myśli, że jest strasznie dziecinny i ma dziwne poczucie humoru. Szkoda, że tam z nim nie było George'a, który w porę zdzieliłby go twarz, zanim powiedziałby te "pseudo śmieszne rzeczy". Jednak z bratem, przecież się do siebie nie odzywają. 
Chłopak był na drugim piętrze, gdy usłyszał jakieś szmery w bocznym korytarzu. Nie ma co ukrywać, Fred z natury był ciekawski, więc poszedł do końca korytarza i nadstawił ucha. Wychylił głowę zza kolumny i zobaczył Rona wraz z Hermioną, siedzących obok siebie na ławce. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł gdzieś wewnątrz siebie ból na ten widok. Otrząsnął się szybko na to spostrzeżenie. Spędzał przez te wszystkie lata tyle czasu z Hermioną, że pokochał ją jak siostrę i po prostu było mu żal jej, że musi uganiać się z takim idiotą jakim jest Ron. To po prostu braterska troska i współczucie. Nic więcej.
- Hermiono, przepraszam za tamto. Nie byłem sobą. Nie powinienem wtedy tego mówić - przepraszał Ron.
Fred stał tyłem do filaru, przysłuchując się słowom brata. Odwrócił się i znów spojrzał w ich stronę. To co zobaczył, bardzo nim wstrząsnęło. Poczuł jakby jakiś nieprzyjemny wstrząs elektryczny przeszedł przez jego ciało. Zobaczył Rona, który głowę miał opartą o ramię Hermiony, a ręce mieli splecione razem. Jego jedynym pocieszeniem mógł być fakt, że dziewczyna wyglądała jakby ta sytuacja niezbyt jej odpowiadała. Siedziała spięta i wcale nie patrzyła się na Rona.
- Powinieneś przeprosić swojego brata, nie mnie - oznajmiła szorstko, odsuwając się od chłopaka.
Rudowłosy na te słowa wyraźnie posmutniał.
- Nawet po tym co zrobił w Wielkiej Sali? - zapytał Ron.
- Przyznaję, jego zachowanie mi też się nie spodobało, ale on nie rzucał jakiś bezpodstawnych oskarżeń w twoją stronę - powiedziała Hermiona.
Ron tylko westchnął i powiedział:
- Wiesz, że taki nie jestem Hermiono. Wydaje mi się, że coś do ciebie czuję. Nie zbywaj mnie tak - powiedział Ron, a Fred ciągle siedzący za kolumną, dostał odruchu wymiotnego.
- Najpierw przeproś swojego brata - powtórzyła zirytowana dziewczyna.
- Czyli mam rozumieć, że jak go przeproszę, to... to mam jakieś szanse u ciebie, Hermiono? - zapytał niepewnie Weasley.
Szatynka spojrzała na niego łagodniej.
- Nie myśl, że zapomnę to co powiedziałeś, ale spróbuję ci to wybaczyć - oznajmiła dziewczyna i lekko uśmiechnęła się do chłopaka.
Ron rozradowany ze zmiany nastroju szatynki, bez większego zastanowienia przyciągnął ją do siebie i lekko pocałował ją w usta. Hermiona przez chwilę wyglądała jakby chciała odepchnąć od siebie chłopaka, ale po chwili zastanowienia oddała pocałunek.
Fred widząc tą scenę zza filaru, miał wrażenie jakby całe jego wnętrze posypało się w jednej chwili. Już dłużej nie mógł udawać, że to wszystko jest tylko próbą wkurzenia brata i braterską miłość. Czy brat widząc swoją "siostrę" całującą się z jakimś chłopakiem miałby ochotę doskoczyć do nich, zdzielić amanta łopatą w twarz i w dodatku SAM ZACZĄĆ CAŁOWAĆ DZIEWCZYNĘ? Ten ostatni punkt definitywnie nie pasował do braterskiej miłości. Właśnie w tamtej chwili doszło do Freda, że żywi jakieś poważniejsze uczucia do młodej Gryfonki. Może to tylko zauroczenie, a może coś więcej? Kto wie?
To co zobaczył, tak nim wstrząsnęło, że osunął się na ziemię. Spojrzał w stronę Gryfonów. Przestali już się całować, a dziewczyna patrzyła na Rona tajemniczo. Na to co zdarzyło się potem, żaden chłopak nie był przygotowany. Hermiona uśmiechnęła się słodko do chłopaka i wymierzyła mu policzek. Ron jęknął, Fred zaśmiał się za kolumną, a szatynka ciągle słodko się uśmiechała.
- Za co? - zapytał Ron z wyrzutem.
- Za to, że mnie nie słuchasz. Miałeś najpierw przeprosić Freda, a dopiero potem "dyskutować" - powiedziała ozięble - Nie lubię chłopców, którzy nie liczą się z moim zdaniem. Zapamiętaj to - powiedziała i odeszła w stronę schodów.
Ron siedział w tamtym miejscu jeszcze przez chwilę, a jego brat zastanawiał się niby za co to chłopak powinien go przeprosić. rudowłosy siedzący na ławce nagle wstał i zaczął zmierzać w stronę korytarz przy którym siedział Fred. Starszy chłopak szybko wstał z posadzki i już miał zamiar się stamtąd zmyć, kiedy Ron wyszedł z korytarza. Popatrzył przez chwilę podejrzliwie na brata, po czym powiedział:
- Co ty tu robisz?
- Stoję Nie widzisz - odszczekał bratu Gryfon - Swoją drogą czekam na przeprosiny - dodał.
Twarz młodszego z chłopaków nagle przybrała gniewny wyraz.
- Podsłuchiwałeś - warknął Ron. To nie było pytanie. To było stwierdzenie.
Fred prychnął.
- Może tak, może nie. Nic ci do tego - powiedział.
- Podrywasz Hermionę - kolejne stwierdzenie.
- Nic ci do tego - warknął coraz bardziej rozzłoszczony chłopak.
- Tylko, że będziesz miał problem, bo to ja się jej podobam - kontynuował Ron ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
Fred na te słowa zaśmiał się szczerze.
- A co ty, Trelawney? Skąd to niby możesz wiedzieć? Zresztą, wybacz, ale nie często widzę dziewczynę, która wyraża swoją miłość uderzeniem w twarz - odpowiedział zgryźliwie.
- To tylko chwilowy konflikt. Muszę tylko...
- ... mnie przeprosić. Swoją drogą jestem ciekaw co takiego o mnie powiedziałeś, że musisz mnie przepraszać.
Ron momentalnie stracił swoją pewność siebie.
- Po prostu bylem zazdrosny o Hermionę i...
- ... wmawiałeś wszystkim tak jak teraz mnie, że ją podrywam? - zapytał Fred ze zniesmaczoną miną.
Jego brat nie odpowiedział, nawet nie kiwnął głową. Po prostu stał i niepewnie przyglądał się własnym butom.
- NA RAZIE jestem tylko przyjacielem Hermiony i nie staram się nikomu wmówić, że się jej podobam czy, że jestem jej chłopakiem. jeśli mam być szczery, to sądzę, że nawet Filch ma większe szanse u niej niż ty. Nie powiem, Hermiona ostatnio mnie zaintrygowała swoją zmiana nastawienia do wielu rzeczy i ogólnie charakterem, ale na dzień dzisiejszy tylko tyle mogę powiedzieć. Nawet jej współczuję, że musi spędzać czas z takim zazdrośnikiem jak ty. I na wypadek gdybyś próbował - nie mam zamiaru przyjmować twoich oklepanych przeprosin, tylko dlatego, żeby Hermiona znów z tobą rozmawiała. Straszny się się zrobił z ciebie buc, Ron - powiedział Fred z pogardą i ruszył w stronę Pokoju Wspólnego. Pierwszy raz przyznał światu i sobie, że Hermiona nie jest mu obojętna. Był z tego faktu bardzo dumny.Dziewczyna nie jest łatwą osobą z charakteru, wiedział, że będzie musiał użyć całego swojego sprytu i uroku, aby Gryfonka spojrzała na niego pod kątem domniemanego chłopaka, a nie tylko irytującego żartownisia. Coś jednak czuł, że to będzie gra warta swojej ceny.
***
Ron stał tak oniemiały, patrząc na oddalającego się brata. Zawsze mieli z Georgem pstro w głowie i ogólnie nie byli dla niego zbyt mili, ale przed chwilą Fred oficjalnie przyznał, że jest jego rywalem. Ron był na siebie bardzo zły za to co co powiedział w towarzystwie Hermiony, ale okazało się, że miał rację. Już sam zaczął sobie wmawiać, że jest zbyt zazdrosny. A tu proszę! Jego brat miał do wyboru dziesiątki, jeśli nie setki dziewcząt i akurat musiał się zainteresować się Hermioną. No genialnie. A może jednak to był tylko jego żart? Może chciał tymi słowami po prostu zrobić Ronowi na złość? Oby. Rudowłosy zaakceptowałby gdyby dziewczyna powiedziała mu "Przepraszam Ron, ale ja kocham kogoś innego". Pewnie poczułby się podle, ale pogodziłby się z tym. Zgodziłby się z każdym jej wyborem, tylko nie z  Fredem. On jest jednym z tych chłopaków, którzy bawią się uczuciami innych. Rozkochałby ją w sobie i zostawił. Ron nie chce, przecież, żeby jego przyjaciółka cierpiała. Co do jego zachowania - po prostu zazdrość i złość na brata zaślepiła go. Jedno wiedział na pewno - nie pozwoli mu zranić Hermiony.
***
Wieczorem zmęczony Fred wracał zmęczony z kolacji. Był już na szóstym piętrze, gdy poczuł, że ktoś go przytula.
- Cześć Freddie - powiedziała Angelina.
Chłopak tylko się wzdrygnął i odsunął od dziewczyny.
- Mówiłem żebyś tak do mnie nie mówiła - syknął cicho.
Gryfonka zawahała się.
- Dlaczego? Już mnie nie kochasz? - zapytała.
Fred warknął na nią, żeby się uciszyła.
- Nie kocham cię ani nie kochałem nigdy. Mówiłem ci, że to był żart - oznajmił chłopak.
Dziewczyna szczerze się zaśmiała.l
- Mogłeś wymyślić jakiś bardziej oryginalny tekst, żeby mi to powiedzieć, ale już nie musisz udawać. Ty też mi się podobasz, Fred - powiedziała i oplotła dłonie na jego szyi. Chłopak odskoczył zdegustowany.
- To był tylko żart George'a! Zrozum to w końcu!
Angelina splotła ręce na klatce piersiowej i z niemrawą miną słuchała Weasleya.
- Od kiedy to robisz to co ci każe twój brat? - zapytała podejrzliwie.
- To było pod względem sprawdzenia naszego wynalazku. Powiedziałbym ci więcej, ale i tak nie uwierzysz. Z pretensjami proszę do mojego ukochanego braciszka.
- Proszę, Fred. Chociaż spróbujmy. W weekend jest wypad do Hogsmeade. Proszę, ten jeden raz idź tam ze mną. O nic więcej nie proszę - oznajmiła Angelina błagalnym tonem.
Rudowłosemu chyba pierwszy raz zrobiło się żal dziewczyny. Jednak nie mógł dawać jej złudnych nadziei. Nic do niej nie czuł.
- Angelino, posłuchaj mnie uważnie - zaczął - jest mi naprawdę źle z faktem, że George tak sobie z nas obojga zażartował. Jednak ja nic do ciebie nie czuję. Nie chcę cię zranić. Jesteś naprawdę genialną przyjaciółką, ale tylko przyjaciółką. Poszedłbym z tobą do Hogsmeade, ale... ale już się z kimś tam wybieram.
Oczy dziewczyny momentalnie się zaszkliły. Próbowała udawać niewzruszoną tym wyznaniem, ale niezbyt jej to wychodziło.
- A... A z kim tam idziesz? - zapytała łamiącym się głosem Angelina.
Fred lekko spanikował, bo przecież z nikim na razie się nie wybierał do wioski. Sam nie wiedział dlaczego, ale powiedział pierwszą osobę, która przyszła jej do głowy.
- Z Hermioną Granger - oznajmił.
Wtedy Angelina zaczęła płakać, ale starając się powstrzymać. Niewiele wychodziło z jej starań.
- To... To... Ty coś do niej czujesz prawda? Ja... Ja... widziałam to w Wielkiej Sali. Dlaczego ona a nie ja? - zapytała przez łzy.
Fred zirytował się już kompletnie. Dlaczego wszyscy dookoła uważają, że podrywa Hermionę? To co będzie jak on naprawdę zacznie ją podrywać?
Chłopak nie chciał już dłużej dyskutować z dziewczyną, bo ta rozmowa prowadziłaby donikąd. Pocieszył ją chwilę, a potem powiedział, że musi iść napisać wypracowanie na Transmutację. Każdemu wydawałoby się to dziwne, bo, przecież bliźniacy byli znani ze swojego olewania prac domowych, jednak Angelina była chyba zbyt oszołomiona, żeby to przeanalizować. Fred idąc w stronę biblioteki, myślał o tym, że te wszystkie dziewczyny go kiedyś psychicznie wykończą.

Kilka słów od Astry
Witajcie, witajcie! Kolejny rozdział za wami, więc czas na kilka słów ode mnie. Wena obraziła się na mnie i siedzi w kącie, więc ten rozdział był tworzony praktycznie bez jej udziału. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że robię z tej historii jakiś brazylijski serial, w którym w jednym odcinku główna bohaterka rzuca się w ramiona jednego chłopaka, a w następnym innemu. Nie wiem co o tym sądzić, czekam na wasze opinie. To miało być Fremione, a ja robię Romione (za którym przecież nie przepadam!). Nie wyżywajcie się na Ronie, bo ja naprawdę nie mam zamiaru robić z niego jakiegoś gwałciciela. Naprawdę. Zachowanie Rona świadczy tylko o jego zazdrości. nie zakładajcie z góry, że będzie czarną owcą opowieści.
Dobra, koniec ględzenia. Rozdział będzie... Sama nie wiem kiedy, ale za niedługo. Teraz jak mi się wydaje, akcja będzie się rozkręcać i cóż, cierpliwości^^