***
Fred, który wywinął się Angelinie, zmierzał w stronę biblioteki. Sam nie pamiętał kiedy ostatnio był w tym miejscu, ale z pewnością dawno tam nie gościł. Zwykle spisywał prace domowe od innych uczniów albo (co się o wiele częściej zdarzało) po prostu je olewał. Wcale nie chciał tam iść, ale powiedział Angelinie, że tam idzie, więc względem wersji wydarzeń wyglądałoby to trochę dziwnie, gdyby jednak tam nie poszedł. Swoją drogą spotka się z ukochaną panią Pince, która prawdopodobnie ma cichy romans z woźnym Filchem, czyli pracownikiem szkoły, który wprost uwielbia bliźniaków Weasley. Tak bardzo ich lubi, że cały czas narzeka, że nie może uczynić im tej przyjemności, jaką jest wiszenie za ręce pod sufitem. Taka jest właśnie miara ich wieloletniej "przyjaźni". Miał nadzieje, że spotka chociaż tam kogoś znajomego, z kim mógłby spędzić miło czas w tym koszmarnie nudnym miejscu.
***
Hermiona, która kompletnie zatraciła się w czytanej powieści, nie usłyszała szmerów dochodzących z początku działu. Było już dość późno i w tej części biblioteki siedziała sama. Słyszała, że ktoś się zbliża, ale nie dochodziło to do jej świadomości. Było już dość późno i sądziła, że to pani Pince zmierza w jej stronę, aby powiadomić ją o zamknięciu biblioteki. Jednak to była ostatnia osoba, którą spodziewała się spotkać w bibliotece..
- Fred? Co ty tutaj robisz?
- Oj, Hermiono, to już nie można odwiedzić biblioteki? To jakieś zakazane? - zapytał rudowłosy, opierając się dłonią o blat biurka, przy którym siedziała dziewczyna.
- No nie, nie jest... ale nie widuję cię tutaj często - wytłumaczyła Gryfonka.
Fred uśmiechnął się lekko pod nosem i powiedział:
- No fakt, nie jestem stałym bywalcem tego miejsca, pewnie w przeciwieństwie do ciebie?
Hermiona tylko pokręciła głową na słowa chłopaka.
- Nie wiem czy jestem stałą bywalczynią, ale na pewno jestem tutaj częściej od ciebie - odgryzła się szatynka.
- Ta rozmowa prowadzi donikąd. Chciałem po prostu podejść i się zapytać, czy mogę się przysiąść, ale oczywiście lepiej uczepić się jakieś głupoty.
- Ja się nie czepiam, ja po prostu stwierdzam fakty - odpowiedziała zgryźliwie Hermiona.
- No jasne... To jak? Mogę się przysiąść? - zapytał chłopak.
Szatynka spojrzała na niego tak, jakby zastanawiała się czy czegoś nie knuje, po czym rzekła:
- Tak, możesz usiąść.
- Dziękuje królowo złota. Jak ja ci się odwdzięczę?- zapytał Fred sarkastycznie, siadając na krześle naprzeciwko dziewczyny.
- Jeszcze się zastanowię.
- Jeszcze się zastanowię.
Hermiona ciut się uśmiechnęła i wróciła do czytania książki. Nie mogła jednak skupić się na jej treści, czując na sobie wzrok Freda. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Merlinie, jakie on miał piękne oczy. Były tak brązowe, że przywodziły na myśl czekoladę. Szybko jednak otrząsnęła się z tego spostrzeżenia. Nie powinna tak na niego reagować.
Gryfonka nagle zmieniła zupełnie swoje zachowanie. Oparła się łokciami o biurko i spojrzała pewnie na chłopaka.
- To może powiesz mi, dlaczego NAPRAWDĘ tu przyszedłeś? - zapytała śmiało.
Fred był nieco zaskoczony zmianą zachowania dziewczyny. Jeszcze przed chwilą tak nieśmiało patrzyła mu w oczy, a teraz nagle jest taka pewna siebie. To było co najmniej dziwne.
- Powiedziałbym ci, ale będziesz się śmiała - odpowiedział nieco zawstydzony Weasley.
Dziewczyna rzadko widywała chłopaka zakłopotanego, bo zwykle to on emanował pewnością siebie. Mimo wszystko w jego zmieszaniu dopatrzyła się nawet czegoś urokliwego. Nie, żeby w zabawnym i wygadanym Fredzie było coś złego, ale ona wolała chyba jego cichszą i spokojniejszą wersję.
- Nie, nie będę się śmiać - obiecała szatynka - Obiecuję - dodała widząc jego wahanie w oczach.
- Bo widzisz... Ja tutaj się przed kimś ukrywam. Po prostu nie chciałem spotkać takiej jednej osoby i... no, tu przyszedłem - powiedział zakłopotany Fred.
- A... A kogo nie chciałeś spotkać? - zapytała nieśmiało dziewczyna.
Rudowłosy tylko spojrzał się na nią łagodnie i uśmiechnął się nieco.
- Nie obrazisz się, jeśli to zachowam dla siebie? - spytał chłopak.
W tamtej chwili Hermiona zrozumiała, że posunęła się za daleko. Freda z pewnością uraziła ciekawość dziewczyny. To było w jej mniemaniu bardzo nietaktowne. Gryfonka bardzo się zdenerwowała, co przejawiało się mimowolnym drżeniem rąk i zakłopotaniem widocznym na twarzy. Zamknęła książkę leżącą na stole i schowała ją pośpiesznie do torby. Już miała powiedzieć krótkie "cześć" i pobiec do dormitorium, kiedy poczuła uścisk na nadgarstku. Hermiona odwróciła się do chłopaka. Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
- Uraziłem cię, Hermiono? Wybacz, nie chciałem... - tłumaczył rudowłosy.
Szatynka delikatnie pokręciła głową.
- Nie, nie uraziłeś. To ja nie powinnam być taka ciekawska - rzekła Gryfonka.
Rudowłosy uśmiechnął się szczerze w jej stronę. I wtedy zrobił coś, czego nie spodziewał się nawet po samym sobie. Uniósł dłoń i przejechał kciukiem po policzku dziewczyny. Jego świadomość krzyczała, że nie powinien tego robić, że to może się nie spodobać Hermionie, ale jego ciało go nie słuchało. Po chwili namysłu, doszedł jednak do faktu, że może to nawet lepiej.
Hermiona czując na swojej twarzy dłoń Freda, drgnęła lekko. Ten gest wydał jej się odrobinę zbyt śmiały, ale mimo wszystko jej się podobał.
Przez krótką chwilę Gryfoni stali tak zapatrzeni w siebie. Oboje czuli się zakłopotani, a zarazem bardzo na miejscu. Ukazując swoje niepewności, byli bardziej realni niż kiedykolwiek. Chwila jest jednak tylko chwilą, mija nim zdążymy to dostrzec.
Znienacka usłyszeli za sobą czyjeś głośne kroki. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Wytężając wzrok, spojrzeli w przestrzeń. Zmierzała ku nim pani Pince.
- Biblioteka jest już zamknięta - oznajmiła sucho.
Hermiona mrugnęła powiekami kilka razy i w jedną ręką chwyciła swoją torbę, a drugą złapała Freda za nadgarstek, ciągnąc go za sobą do wyjścia. Rudowłosy nawet nie protestował, bo w bibliotece było już ciemno, a on sam z pewnością nie wydostałby się stąd bez obijania się o półki i stoły, bo po prostu nie znał tego miejsca tak jak dziewczyna. Kiedy wyszli z biblioteki na korytarz, szatynka spojrzała na chłopaka i szepnęła:
- Co to miało być? - spytała, jednak w tym pytaniu nie było jakiegoś wyrzutu. Po prostu chciała wiedzieć, dlaczego Weasley zdobył się na taki gest względem jej osoby.
- Nie wiem... Ja... przepraszam. Nie tylko za to, za tamto w Wielkiej Sali też - odrzekł zmieszany Fred.
Hermiona tylko pokręciła głową z niedowierzaniem. Jak Fred może myśleć, że jest zła na niego za ten... gest? Względem zdarzenia w Wielkiej Sali - może i nie było to dość przemyślane, co zrobił, ale chyba taki już urok braci Weasley, prawda? Najpierw rób, potem myśl. To chyba powinno być ich motto.
- Nie, no coś ty Fred, nie przepraszaj. To nic takiego. Naprawdę - wyjaśniła Gryfonka - A teraz może już chodźmy, bo zaraz napatoczymy się na Filcha - zaproponowała Hermiona.
Przez chwilę rudowłosy stał jak oniemiały, zaskoczony słowami szatynki. Był pewien, że dziewczynie nie podobał się ten gest, a może nawet jest na niego za to zła. Ona jednak była zupełnie spokojna i... na Merlina! Może mu się zdawało, ale czuł, że jej się to podobało.
- Halo! Fred, tu ziemia! - Hermiona pomachała chłopakowi dłonią przed twarzą, lekko zakłopotana jego tępym wpatrywaniem się w przestrzeń. Musiał o czymś myśleć, a jej intuicja mówiła, że to właśnie jej osoba zakrzątała jego myśli.
Fred tylko mrugnął i spojrzał w stronę Gryfonki. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Nie wiedziałem, że zmieniłaś imię na ziemia. W takim razie ja jestem twoim księżycem.
Szatynka spojrzała na niego zdziwiona i spytała tylko:
- Dlaczego?
Fred spojrzał na chwilę w inną stronę, jakby zastanawiał się czy wypowiedzieć jakieś słowa.
- Ziemia nie może istnieć bez księżyca, a księżyc nie może istnieć bez ziemi. Choć nie, ja nie jestem twoim księżycem, ja dopiero nim będę. A ty dopiero będziesz moją ziemią - wyjaśnił Weasley półszeptem.
Hermiona zaczęła zastanawiać się nad sensem tych słów, kiedy usłyszała śmiech chłopaka. Nie miała pojęcia, dlaczego się śmiał, ale i ona zaśmiała się cicho.
- Nie chcesz powiedzieć czegoś w stylu "Fredzie Weasleyu, jestem zaskoczona tym, że kiedykolwiek uważałeś na lekcjach Astronomii"? - zapytał szeroko uśmiechnięty Gryfon.
- Nie, skąd. Jeśli mam być szczera, to sądzę, że to były jedne z najpiękniejszych słów, jakie kiedykolwiek słyszałam - oznajmiła coraz bardziej zarumieniona szatynka.
Chłopak patrzył z radością w sercu na jej lekkie rumieńce na twarzy. Dziwił się, że wcześniej dziewczyna nie była tak bardzo intrygująca. Była teraz taka urocza i taka "nadzwyczajna". A może ona była taka zawsze, tylko on dostrzegł to dopiero teraz?
- Kurczę, co ty ze mną wyprawiasz Hermiono! Zaraz zacznę deklamować poezję, a co gorsza ją pisać! - zaperzył się sarkastycznie Fred.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami i ruszyła korytarzem. Zaraz potem usłyszała koło siebie głos rudowłosego:
- Gdzie idziesz?
- A gdzie mogę iść o tej porze? - zapytała ironicznie Hermiona.
- No wiesz... Jest wiele miejsc, które można odwiedzić o tej porze...
- Na przykład?
- Na przykład błonia. Są piękne nocą - rzekł chłopak - Nie chciałabyś się przejść na spacer? - zapytał z uśmiechem pod nosem.
Gryfonka z zaskoczeniem stwierdziła, że chętnie udałaby się z jednym z bliźniaków na błonia. To było naprawdę dziwne w jej mniemaniu, bo traktowała Freda tylko jak kolegę. Choć, może było tak do tej pory. Coś czuła, że Fred Weasley zaczyna jej imponować. Nie wiedziała jednak, na ile poważnie może brać propozycję Gryfona, więc odpowiedziała:
- No jasne. Tylko potem będziemy siedzieć na równie pięknym szlabanie u Filcha. W takim razie ja chyba podziękuję...
Idący obok nie rudowłosy zaśmiał się na słowa dziewczyny.
- Wiesz co, możesz mieć rację. Po prostu zostawimy to na kiedy indziej. Też wcale nie mam ochoty uganiać się z Filchem.
Po tych słowach dwójka Gryfonów zamilkła, ale cisza która była pomiędzy nimi, nie była tą z gatunku niezręcznej. Słychać było tylko ich kroki, odbijające się echem w korytarzach.
- Mogę ci zadać dziwne pytanie? - zapytała nagle Hermiona.
Fred uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział:
- Ja mogłem powiedzieć ci coś dziwnego, więc oczywistym wydaje się fakt, że i ty masz do tego teraz prawo - odrzekł nieco poważnie.
- Tak, więc... Czy Ron nie chciał ci czegoś powiedzieć?
Rudowłosy na te słowa ewidentnie stracił humor. A było tak miło... Mógł od razu przyznać się, że wie o co chodzi Hermione, a mógł też udawać osobę kompletnie zielonego względem sytuacji między swoim bratem i dziewczyną. Nie trudno zgadnąć, że wybrał tą drugą opcję.
- Nie, a chciał mi coś powiedzieć? - zapytał chyba trochę zbyt obojętnym tonem.
Gryfonka spojrzała na chłopaka lekko zmieszana.
- Bo wiesz... On myśli, że ja i ty... że my coś... Po prostu jest zazdrosny - oznajmiła szatynka.
- Czekaj, czekaj... On jest zazdrosny o ciebie? - spytał Fred, chyba dość wiarygodnie udając zdziwienie, bo Hermiona z zakłopotaną miną, kiwnęła głową - Chyba nie bierzesz tego na poważnie?
- Co masz przez to na myśli? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Och, no wiesz... To przecież Ron... On nie jest pewny nawet tego jakie ma rano założyć skarpetki, a co dopiero uczuć do kogoś. Zresztą jest bardzo zmienny względem różnych rzeczy i nie traktuje na serio ludzkich uczuć. Wiem coś o tym, jestem mimo wszystko jego bratem - wytłumaczył Fred.
Hermiona popatrzyła w stronę Gryfona z dziwnym wyrazem twarzy.
- Przez tą zazdrość zupełnie się zmienił. Zupełnie jakbym miała do czynienia z jakimś innym Ronem. Stał się taki wiecznie zdenerwowany i opryskliwy. On sądzi, że każdy chłopak, który podejdzie do mnie, może być jego rywalem. A ciebie to traktuje jak jakiegoś arcywroga pod tym względem. To powoli zaczyna mnie irytować.
- Jak poważnie to traktujesz? - zapytał jakby od niechcenia Fred, choć osobiście dla niego było to bardzo ważne pytanie. Sam nie mógł uwierzyć, że rozmawia z Hermioną właśnie o młodszym bracie, kiedy było tyle innych wiele ciekawszych tematów do wyboru. Czuł jednak, że to dla Gryfonki ważne i że musiała mu w pewnym sensie zaufać, skoro mówi mu takie rzeczy.
- Tak jak mówiłeś, nie mogę mieć pewności co do intencji Rona. Nie chcę sprawić mu przykrości, sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ale chciałabym pozostać z nim w przyjacielskich kontaktach. To przecież mój przyjaciel - wyjaśniła dziewczyna.
Fred mimo swojej żartobliwej osobowości, potrafił czytać między wierszami. Być może mu się wydawało, ale sądził, że przed chwilą Hermiona oznajmiła, że chce tylko i wyłącznie przyjaźni ze strony Rona. Może, więc on miałby u niej jakieś szanse?
- Wiem o czym mówisz. Ja sam jestem skłócony z Georgem. Wiesz, on myśli, że wtedy w Sowiarni to ja odpaliłem te fajerwerki...
- Niemożliwe. Jak on może tak sądzić? - zapytała szokowana Hermiona.
Fred tylko z niemrawą miną wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale sądzę, że on myśli, że ja to zrobiłem dla jakieś popularności czy coś... No wiesz, że jestem niby taki odważny, że pod nosem nauczycieli od tak po prostu odpalam sobie fajerwerki. Tylko to nie on musi siedzieć teraz na szlabanie u Snape'a. Mądrala jeden - żachnął się Fred.
Hermiona lekko się zmieszała na słowa Freda. O ile wiedziała jak wygląda kłótnia z przyjacielem, to nie bardzo potrafiła wczuć się w sytuację chłopaka, bo na sama nie miała rodzeństwa. Kłótnia rodzeństwa pewnie niewiele różniła się od tej przyjacielskiej, ale zawsze mogła się mylić.
- To... To dlaczego nie próbowałeś z nim porozmawiać? - zapytała niepewnie szatynka.
Rudowłosy tylko parsknął śmiechem i powiedział:
- Sądzisz, że nie próbowałem? Tyle, że jak nie przyniosło to żadnego efektu to zrezygnowałem. Zresztą "Nie próbowałaś porozmawiać z Ronem?" - spytał zgryźliwie Fred.
Gryfonka przewróciła oczami i popatrzyła się dziwnie na chłopaka.
- Och, no jasne. Tyle, że wydaje mi się, że ściana by więcej zrozumiała niż on. On nie słucha, żeby zrozumieć, tylko żeby odpowiedzieć - zauważyła Hermiona.
- To tak jak George - dodał Fred.
Gryfoni byli już na szóstym piętrze, kiedy rudowłosy stwierdził:
- Musimy przyznać jedną rzecz. Jesteśmy totalnie do bani w relacjach międzyludzkich.
- Dokładnie... Nie potrafimy przeprosić przyjaciół... - powiedziała Hermiona.
- ani im jednoznacznie odmówić... - zauważył Fred.
- Bez rozróby na cały Hogwart - rzekli razem i momentalnie wybuchli śmiechem.
Szli przez chwilę z uśmiechem na twarzy, aż Weasley nieśmiało zapytał:
- Może chciałabyś iść ze mną do Hogsmeade w ten weekend? Wiesz, ja zawsze chodziłem tam z Georgem, a teraz... - wymyślił szybko rudowłosy. - Znaczy się jako koleżanka... - dodał szybko, widząc wahanie w oczach dziewczyny.
- No nie wiem... - namyślała się szatynka.
- Zgódź się Hermiono - poprosił Fred - Pójdziemy do Miodowego Królestwa i do Zonka. Zobaczysz, będzie fajnie! - zachęcał Fred - Chyba nie chcesz wybrać się tam z Ronem? - zapytał lekko zaniepokojony chłopak.
Gryfonka zaśmiała się cicho i powiedziała:
- No coś ty! Jeszcze cię nie przeprosił! Nie mam zamiaru z nim gadać, a co dopiero gdzieś chodzić. Tylko wiesz, myślałam może, że Harry będzie chciał się ze mną tam udać.
Rudowłosy uśmiechnął się bardzo szeroko.
- Pudło Hermiono! Nasz kochany Harry wybiera się do Hogsmeade z Cho Chang! - powiedział Fred.
- Co? A ty niby skąd to wiesz? - zdziwiła się dziewczyna.
- Aaa... No obiło mi się o uszy.
- Jeśli tobie obiło się o uszy, to znaczy, że już cały Hogwart o tym wie - rzekła Gryfonka i uśmiechnęła się pod nosem.
Fred spojrzał na Hermionę z dziwnym uśmiechem na twarzy, w którym widać było zarazem radość, jak i zdenerwowanie.
- To jak? Pójdziesz ze mną do Hogsmeade? - poprosił jeszcze raz Weasley.
- No... No niech ci będzie... - zgodziła się się szatynka.
Rudowłosy był tak radosny, a może nawet szczęśliwy, że miał ochotę przytulić, a może nawet pocałować dziewczynę, jednak tego nie zrobił. Nawet nie chciał myśleć co by było gdyby się na to zdobył.
- Jako koleżanka - dodała Hermiona, widząc zachwyt chłopaka.
- Jako koleżanka - powtórzył mimo wszystko radosny Fred.
- Mimbulus mimbletonia - Gryfonka podała Grubej Damie hasło, bo byli już przy pokoju wspólnym. Ani chłopak, ani dziewczyna nie przejmowali się faktem, że kobieta na obrazie bardzo się na nich zdenerwowała, że tak późno zawracają jej głowę.
- No to do weekendu - powiedział Fred, a widząc, że szatynka zmierza do dormitorium dziewcząt, dodał - Dobranoc.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Freda i lekko się do niego uśmiechnęła, po czym udała się do swojego pokoju.
Gryfonka nagle zmieniła zupełnie swoje zachowanie. Oparła się łokciami o biurko i spojrzała pewnie na chłopaka.
- To może powiesz mi, dlaczego NAPRAWDĘ tu przyszedłeś? - zapytała śmiało.
Fred był nieco zaskoczony zmianą zachowania dziewczyny. Jeszcze przed chwilą tak nieśmiało patrzyła mu w oczy, a teraz nagle jest taka pewna siebie. To było co najmniej dziwne.
- Powiedziałbym ci, ale będziesz się śmiała - odpowiedział nieco zawstydzony Weasley.
Dziewczyna rzadko widywała chłopaka zakłopotanego, bo zwykle to on emanował pewnością siebie. Mimo wszystko w jego zmieszaniu dopatrzyła się nawet czegoś urokliwego. Nie, żeby w zabawnym i wygadanym Fredzie było coś złego, ale ona wolała chyba jego cichszą i spokojniejszą wersję.
- Nie, nie będę się śmiać - obiecała szatynka - Obiecuję - dodała widząc jego wahanie w oczach.
- Bo widzisz... Ja tutaj się przed kimś ukrywam. Po prostu nie chciałem spotkać takiej jednej osoby i... no, tu przyszedłem - powiedział zakłopotany Fred.
- A... A kogo nie chciałeś spotkać? - zapytała nieśmiało dziewczyna.
Rudowłosy tylko spojrzał się na nią łagodnie i uśmiechnął się nieco.
- Nie obrazisz się, jeśli to zachowam dla siebie? - spytał chłopak.
W tamtej chwili Hermiona zrozumiała, że posunęła się za daleko. Freda z pewnością uraziła ciekawość dziewczyny. To było w jej mniemaniu bardzo nietaktowne. Gryfonka bardzo się zdenerwowała, co przejawiało się mimowolnym drżeniem rąk i zakłopotaniem widocznym na twarzy. Zamknęła książkę leżącą na stole i schowała ją pośpiesznie do torby. Już miała powiedzieć krótkie "cześć" i pobiec do dormitorium, kiedy poczuła uścisk na nadgarstku. Hermiona odwróciła się do chłopaka. Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
- Uraziłem cię, Hermiono? Wybacz, nie chciałem... - tłumaczył rudowłosy.
Szatynka delikatnie pokręciła głową.
- Nie, nie uraziłeś. To ja nie powinnam być taka ciekawska - rzekła Gryfonka.
Rudowłosy uśmiechnął się szczerze w jej stronę. I wtedy zrobił coś, czego nie spodziewał się nawet po samym sobie. Uniósł dłoń i przejechał kciukiem po policzku dziewczyny. Jego świadomość krzyczała, że nie powinien tego robić, że to może się nie spodobać Hermionie, ale jego ciało go nie słuchało. Po chwili namysłu, doszedł jednak do faktu, że może to nawet lepiej.
Hermiona czując na swojej twarzy dłoń Freda, drgnęła lekko. Ten gest wydał jej się odrobinę zbyt śmiały, ale mimo wszystko jej się podobał.
Przez krótką chwilę Gryfoni stali tak zapatrzeni w siebie. Oboje czuli się zakłopotani, a zarazem bardzo na miejscu. Ukazując swoje niepewności, byli bardziej realni niż kiedykolwiek. Chwila jest jednak tylko chwilą, mija nim zdążymy to dostrzec.
Znienacka usłyszeli za sobą czyjeś głośne kroki. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. Wytężając wzrok, spojrzeli w przestrzeń. Zmierzała ku nim pani Pince.
- Biblioteka jest już zamknięta - oznajmiła sucho.
Hermiona mrugnęła powiekami kilka razy i w jedną ręką chwyciła swoją torbę, a drugą złapała Freda za nadgarstek, ciągnąc go za sobą do wyjścia. Rudowłosy nawet nie protestował, bo w bibliotece było już ciemno, a on sam z pewnością nie wydostałby się stąd bez obijania się o półki i stoły, bo po prostu nie znał tego miejsca tak jak dziewczyna. Kiedy wyszli z biblioteki na korytarz, szatynka spojrzała na chłopaka i szepnęła:
- Co to miało być? - spytała, jednak w tym pytaniu nie było jakiegoś wyrzutu. Po prostu chciała wiedzieć, dlaczego Weasley zdobył się na taki gest względem jej osoby.
- Nie wiem... Ja... przepraszam. Nie tylko za to, za tamto w Wielkiej Sali też - odrzekł zmieszany Fred.
Hermiona tylko pokręciła głową z niedowierzaniem. Jak Fred może myśleć, że jest zła na niego za ten... gest? Względem zdarzenia w Wielkiej Sali - może i nie było to dość przemyślane, co zrobił, ale chyba taki już urok braci Weasley, prawda? Najpierw rób, potem myśl. To chyba powinno być ich motto.
- Nie, no coś ty Fred, nie przepraszaj. To nic takiego. Naprawdę - wyjaśniła Gryfonka - A teraz może już chodźmy, bo zaraz napatoczymy się na Filcha - zaproponowała Hermiona.
Przez chwilę rudowłosy stał jak oniemiały, zaskoczony słowami szatynki. Był pewien, że dziewczynie nie podobał się ten gest, a może nawet jest na niego za to zła. Ona jednak była zupełnie spokojna i... na Merlina! Może mu się zdawało, ale czuł, że jej się to podobało.
- Halo! Fred, tu ziemia! - Hermiona pomachała chłopakowi dłonią przed twarzą, lekko zakłopotana jego tępym wpatrywaniem się w przestrzeń. Musiał o czymś myśleć, a jej intuicja mówiła, że to właśnie jej osoba zakrzątała jego myśli.
Fred tylko mrugnął i spojrzał w stronę Gryfonki. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Nie wiedziałem, że zmieniłaś imię na ziemia. W takim razie ja jestem twoim księżycem.
Szatynka spojrzała na niego zdziwiona i spytała tylko:
- Dlaczego?
Fred spojrzał na chwilę w inną stronę, jakby zastanawiał się czy wypowiedzieć jakieś słowa.
- Ziemia nie może istnieć bez księżyca, a księżyc nie może istnieć bez ziemi. Choć nie, ja nie jestem twoim księżycem, ja dopiero nim będę. A ty dopiero będziesz moją ziemią - wyjaśnił Weasley półszeptem.
Hermiona zaczęła zastanawiać się nad sensem tych słów, kiedy usłyszała śmiech chłopaka. Nie miała pojęcia, dlaczego się śmiał, ale i ona zaśmiała się cicho.
- Nie chcesz powiedzieć czegoś w stylu "Fredzie Weasleyu, jestem zaskoczona tym, że kiedykolwiek uważałeś na lekcjach Astronomii"? - zapytał szeroko uśmiechnięty Gryfon.
- Nie, skąd. Jeśli mam być szczera, to sądzę, że to były jedne z najpiękniejszych słów, jakie kiedykolwiek słyszałam - oznajmiła coraz bardziej zarumieniona szatynka.
Chłopak patrzył z radością w sercu na jej lekkie rumieńce na twarzy. Dziwił się, że wcześniej dziewczyna nie była tak bardzo intrygująca. Była teraz taka urocza i taka "nadzwyczajna". A może ona była taka zawsze, tylko on dostrzegł to dopiero teraz?
- Kurczę, co ty ze mną wyprawiasz Hermiono! Zaraz zacznę deklamować poezję, a co gorsza ją pisać! - zaperzył się sarkastycznie Fred.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami i ruszyła korytarzem. Zaraz potem usłyszała koło siebie głos rudowłosego:
- Gdzie idziesz?
- A gdzie mogę iść o tej porze? - zapytała ironicznie Hermiona.
- No wiesz... Jest wiele miejsc, które można odwiedzić o tej porze...
- Na przykład?
- Na przykład błonia. Są piękne nocą - rzekł chłopak - Nie chciałabyś się przejść na spacer? - zapytał z uśmiechem pod nosem.
Gryfonka z zaskoczeniem stwierdziła, że chętnie udałaby się z jednym z bliźniaków na błonia. To było naprawdę dziwne w jej mniemaniu, bo traktowała Freda tylko jak kolegę. Choć, może było tak do tej pory. Coś czuła, że Fred Weasley zaczyna jej imponować. Nie wiedziała jednak, na ile poważnie może brać propozycję Gryfona, więc odpowiedziała:
- No jasne. Tylko potem będziemy siedzieć na równie pięknym szlabanie u Filcha. W takim razie ja chyba podziękuję...
Idący obok nie rudowłosy zaśmiał się na słowa dziewczyny.
- Wiesz co, możesz mieć rację. Po prostu zostawimy to na kiedy indziej. Też wcale nie mam ochoty uganiać się z Filchem.
Po tych słowach dwójka Gryfonów zamilkła, ale cisza która była pomiędzy nimi, nie była tą z gatunku niezręcznej. Słychać było tylko ich kroki, odbijające się echem w korytarzach.
- Mogę ci zadać dziwne pytanie? - zapytała nagle Hermiona.
Fred uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział:
- Ja mogłem powiedzieć ci coś dziwnego, więc oczywistym wydaje się fakt, że i ty masz do tego teraz prawo - odrzekł nieco poważnie.
- Tak, więc... Czy Ron nie chciał ci czegoś powiedzieć?
Rudowłosy na te słowa ewidentnie stracił humor. A było tak miło... Mógł od razu przyznać się, że wie o co chodzi Hermione, a mógł też udawać osobę kompletnie zielonego względem sytuacji między swoim bratem i dziewczyną. Nie trudno zgadnąć, że wybrał tą drugą opcję.
- Nie, a chciał mi coś powiedzieć? - zapytał chyba trochę zbyt obojętnym tonem.
Gryfonka spojrzała na chłopaka lekko zmieszana.
- Bo wiesz... On myśli, że ja i ty... że my coś... Po prostu jest zazdrosny - oznajmiła szatynka.
- Czekaj, czekaj... On jest zazdrosny o ciebie? - spytał Fred, chyba dość wiarygodnie udając zdziwienie, bo Hermiona z zakłopotaną miną, kiwnęła głową - Chyba nie bierzesz tego na poważnie?
- Co masz przez to na myśli? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Och, no wiesz... To przecież Ron... On nie jest pewny nawet tego jakie ma rano założyć skarpetki, a co dopiero uczuć do kogoś. Zresztą jest bardzo zmienny względem różnych rzeczy i nie traktuje na serio ludzkich uczuć. Wiem coś o tym, jestem mimo wszystko jego bratem - wytłumaczył Fred.
Hermiona popatrzyła w stronę Gryfona z dziwnym wyrazem twarzy.
- Przez tą zazdrość zupełnie się zmienił. Zupełnie jakbym miała do czynienia z jakimś innym Ronem. Stał się taki wiecznie zdenerwowany i opryskliwy. On sądzi, że każdy chłopak, który podejdzie do mnie, może być jego rywalem. A ciebie to traktuje jak jakiegoś arcywroga pod tym względem. To powoli zaczyna mnie irytować.
- Jak poważnie to traktujesz? - zapytał jakby od niechcenia Fred, choć osobiście dla niego było to bardzo ważne pytanie. Sam nie mógł uwierzyć, że rozmawia z Hermioną właśnie o młodszym bracie, kiedy było tyle innych wiele ciekawszych tematów do wyboru. Czuł jednak, że to dla Gryfonki ważne i że musiała mu w pewnym sensie zaufać, skoro mówi mu takie rzeczy.
- Tak jak mówiłeś, nie mogę mieć pewności co do intencji Rona. Nie chcę sprawić mu przykrości, sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ale chciałabym pozostać z nim w przyjacielskich kontaktach. To przecież mój przyjaciel - wyjaśniła dziewczyna.
Fred mimo swojej żartobliwej osobowości, potrafił czytać między wierszami. Być może mu się wydawało, ale sądził, że przed chwilą Hermiona oznajmiła, że chce tylko i wyłącznie przyjaźni ze strony Rona. Może, więc on miałby u niej jakieś szanse?
- Wiem o czym mówisz. Ja sam jestem skłócony z Georgem. Wiesz, on myśli, że wtedy w Sowiarni to ja odpaliłem te fajerwerki...
- Niemożliwe. Jak on może tak sądzić? - zapytała szokowana Hermiona.
Fred tylko z niemrawą miną wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale sądzę, że on myśli, że ja to zrobiłem dla jakieś popularności czy coś... No wiesz, że jestem niby taki odważny, że pod nosem nauczycieli od tak po prostu odpalam sobie fajerwerki. Tylko to nie on musi siedzieć teraz na szlabanie u Snape'a. Mądrala jeden - żachnął się Fred.
Hermiona lekko się zmieszała na słowa Freda. O ile wiedziała jak wygląda kłótnia z przyjacielem, to nie bardzo potrafiła wczuć się w sytuację chłopaka, bo na sama nie miała rodzeństwa. Kłótnia rodzeństwa pewnie niewiele różniła się od tej przyjacielskiej, ale zawsze mogła się mylić.
- To... To dlaczego nie próbowałeś z nim porozmawiać? - zapytała niepewnie szatynka.
Rudowłosy tylko parsknął śmiechem i powiedział:
- Sądzisz, że nie próbowałem? Tyle, że jak nie przyniosło to żadnego efektu to zrezygnowałem. Zresztą "Nie próbowałaś porozmawiać z Ronem?" - spytał zgryźliwie Fred.
Gryfonka przewróciła oczami i popatrzyła się dziwnie na chłopaka.
- Och, no jasne. Tyle, że wydaje mi się, że ściana by więcej zrozumiała niż on. On nie słucha, żeby zrozumieć, tylko żeby odpowiedzieć - zauważyła Hermiona.
- To tak jak George - dodał Fred.
Gryfoni byli już na szóstym piętrze, kiedy rudowłosy stwierdził:
- Musimy przyznać jedną rzecz. Jesteśmy totalnie do bani w relacjach międzyludzkich.
- Dokładnie... Nie potrafimy przeprosić przyjaciół... - powiedziała Hermiona.
- ani im jednoznacznie odmówić... - zauważył Fred.
- Bez rozróby na cały Hogwart - rzekli razem i momentalnie wybuchli śmiechem.
Szli przez chwilę z uśmiechem na twarzy, aż Weasley nieśmiało zapytał:
- Może chciałabyś iść ze mną do Hogsmeade w ten weekend? Wiesz, ja zawsze chodziłem tam z Georgem, a teraz... - wymyślił szybko rudowłosy. - Znaczy się jako koleżanka... - dodał szybko, widząc wahanie w oczach dziewczyny.
- No nie wiem... - namyślała się szatynka.
- Zgódź się Hermiono - poprosił Fred - Pójdziemy do Miodowego Królestwa i do Zonka. Zobaczysz, będzie fajnie! - zachęcał Fred - Chyba nie chcesz wybrać się tam z Ronem? - zapytał lekko zaniepokojony chłopak.
Gryfonka zaśmiała się cicho i powiedziała:
- No coś ty! Jeszcze cię nie przeprosił! Nie mam zamiaru z nim gadać, a co dopiero gdzieś chodzić. Tylko wiesz, myślałam może, że Harry będzie chciał się ze mną tam udać.
Rudowłosy uśmiechnął się bardzo szeroko.
- Pudło Hermiono! Nasz kochany Harry wybiera się do Hogsmeade z Cho Chang! - powiedział Fred.
- Co? A ty niby skąd to wiesz? - zdziwiła się dziewczyna.
- Aaa... No obiło mi się o uszy.
- Jeśli tobie obiło się o uszy, to znaczy, że już cały Hogwart o tym wie - rzekła Gryfonka i uśmiechnęła się pod nosem.
Fred spojrzał na Hermionę z dziwnym uśmiechem na twarzy, w którym widać było zarazem radość, jak i zdenerwowanie.
- To jak? Pójdziesz ze mną do Hogsmeade? - poprosił jeszcze raz Weasley.
- No... No niech ci będzie... - zgodziła się się szatynka.
Rudowłosy był tak radosny, a może nawet szczęśliwy, że miał ochotę przytulić, a może nawet pocałować dziewczynę, jednak tego nie zrobił. Nawet nie chciał myśleć co by było gdyby się na to zdobył.
- Jako koleżanka - dodała Hermiona, widząc zachwyt chłopaka.
- Jako koleżanka - powtórzył mimo wszystko radosny Fred.
- Mimbulus mimbletonia - Gryfonka podała Grubej Damie hasło, bo byli już przy pokoju wspólnym. Ani chłopak, ani dziewczyna nie przejmowali się faktem, że kobieta na obrazie bardzo się na nich zdenerwowała, że tak późno zawracają jej głowę.
- No to do weekendu - powiedział Fred, a widząc, że szatynka zmierza do dormitorium dziewcząt, dodał - Dobranoc.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Freda i lekko się do niego uśmiechnęła, po czym udała się do swojego pokoju.
Kilka słów od Astry
Moi drodzy, Fremione się zaczyna! Ten rozdział był dużym krokiem w przód w relację FredxHermiona, co z pewnością zauważyliście. Oczywiście mam przygotowanych jeszcze kilka zwrotów akcji, więc tak szybko to się jeszcze mnie nie pozbędziecie ^^ I tutaj taka mała prośba do was: Naprawdę tracę wenę. Czuję się troszeczkę wypalona, więc skomentujcie, bo to naprawdę pomoże mi w odzyskaniu inspiracji. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze, które pojawią się pod tym rozdziałem, jak i dziękuję za te komentarze pod poprzednimi częściami. Mam nadzieję, że nie wkurzam was tą ciągłą zmianą wyglądu bloga, ale po prostu ostatnio bawię się programem graficznym i sama już nie mogę się zdecydować jak to wszystko ma wyglądać.
Ps. Dodałam też na bloga ostatnią, trzecią część miniaturki "Nasze magiczne miejsce". Znajdziecie ją pod adresem: http://fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com/p/fremione-miniaturka.html
To by było chyba na tyle ^^
Pozdrawiam gorąco
~Astrum Confusa
Jejku... jejku... JEJKU!
OdpowiedzUsuńW sumie to nawet nie wiem od czego by tu zacząć, ale chyba jak w ostatnim komentarzu polecę po kolei, by było nam obu łatwiej zrozumieć moje myśli heehe:)))
Scena w bibliotece wygrała wszystko<3 i ta wymiana zdań między nimi i wszystko cudownie i hahhah gdy przeczytałam moment, gdy Fred dotknął jej policzka to zaczęłam wydawać z siebie niezidentyfikowane odgłosy radości:')) cudnie Ci to wyszło<3
Tak jak zawsze lubiłam panią Pince, jako spokojną starszą kobietkę to teraz wyobraziłam ją sobie jako typową chamską starszą panią w kościele, która się wszystkiego czepia:') nawet nie wiem czemu, ale ten moment, gdy im przeszkodziła, moja reakcja była mniej więcej w tym stylu: "No kobieto, wypad do Filcha, oni się tam dotykają w policzki!":')))
Moje serce wybuchło, gdy czytałam to o księżycu i ziemi, cholibka! To było takie słodziuteńkie, że aż nie wiem<33 matko sałatko, cały czas czytam to w kółko, a moje usta są w kształcie wielkiego "O":') Ja zawsze się rumienię i skaczę z takiego szczęścia, gdy oglądam ckliwe momenty w filmach, gdy ktoś się całuje(a w disney'owskich to zupełnie odpadam) i serducho mi wyprawia różne densy. I tak się teraz czuję po przeczytaniu tego uroczego rozdzialiku<33 OJOJOJ<33
OŁ HELL YEA!! Weasley zaprosił Granger'ównę na wyjście, jupi ja jej! "jako koleżanka"... mhm, ja was znam gołąbeczki hehe ciotki Kate nie oszukacie:'))
I jeden, malutenieczki minusik. HARRY POTTER I CHO CHANG! czy ja mam zwiariować! Od początku tej jedzy nie lubiłam i aj, Harry, kochaneczku, chyba potrzeba ci wymienić szkła w okularach! Nigdy za tą bezmózgą sklątką tylnowybuchową nie przepadałam i mam nadzieję, że zrozumiesz moje zdenerwowanie:')
Chyba nie jest tak źle z tym komenatrzem.
O, i już wiem, co chcę zawszę powiedzieć, ale zapominam. Szablon jest przepiękny! Kilka razy już go zmieniałaś i za każdym razem muszę Ci powiedzieć, ż cały blog pod względem graficznym( i nie tylko!) prezentuje się cudownie i pięknie! Nie ma Ci nieczego za złe, wręcz przeciwnie, jest (az mi się epitety kończą) śliczniutko! Zaraz polecę z prędkością Błyskawicy do miniaturki, ale jeszcze--->
KILKA SŁÓW OD KATE
Cudownie piszesz, kochana! Rozdział jak zawsze baaardzo mi się podobał i urokliwa jest ta cała historia. Opisy jak zawsze piękniusie( jestem ich fanką #1!), a dialogi przegenialne!<3
I teraz, jak widzę, trzeba dać Ci wielkiego kopniaka w pupę, bo ktoś mi tu w siebie wątpi. Wiecie może kto? Bo ja nie widzę powodu, by ktoś tu miał powód, by w siebie nie wierzyć. A szczególnie przekochana Astrum!
Posłuchaj mnie dziecinko uważnie, ciotka Kate zacznie prawić Ci zaraz kazanie.
Piszesz cudownie! Mówisz, że wena Cię opuszcza, ale i bez niej nie masz sobie równych! (ale cii nie mów nikomu;) ) Tak piszesz, ze mam po prostu wrażenie, że oglądam film, bo wszystko napisane jest z taka lekkością, nie "tak ciężko". Widać, że sprawia i to niesamowita radość, a ja się cieszę, jak dziecko, gdy widzę, że cos dodałaś<3 może teraz piszę o Twoim talencie (gigantycznym jak Hagrid, a nawettak gigantycznym jak Graup)trochę chaotycznie, ale mam nadzieje, że główny sens do Ciebie dotrze;) Piszesz tak wciągająco, że jedyne co mogłabym robić to cały czas siedzieć na tym blogu i patrzeć, czy czegoś nie dodałaś:))Dlatego Ty mi tu dziewczyno się nie załamuj, bo wszystko co wypłynie spod Twojej ręki jest prześwietne! Może wygląda to wszystko jakbym się podlizywała, ale mówię przenajświętszą prawdę:)
Życzę Ci weny i inspiracji i wszystkiegoco Ci potrzebne do storzenia następnego rozdzialiku (wliczam a to także czekoladowe żaby!)!! Czekam na nowy rozdział! A jak mi jeszcze raz jąkniesz, że brakuje Ci weny lub czujesz się "wypalona" to tak miło nie będzie;)
~Kate
PS dziękuję za komentarz u mnie<3
Och Kate, Kate, Kate kochanieńka… I co ja mam ci na to odpisać? Twoje komentarzr dają tak pozytywną energię do pracy, że trudno to nawet opisać słowami! Cudownie czyta się tak miłe słowa i zarazem cieszę się, że rozdział wywołał w tobie tak ppzytywne emocje. Tyle wam słodzę i umilam, że zaraz to się wam znudzi. Powinnam chyba coś posmucić w takim razie, bo wam się to niedługo znudzi ^^
Usuń"No kobieto wypad do Filcha, oni się tam dotykają w policzki" wygrało wszystko! Zaczęłam rechotać na cały pokój, kiedy przeczytałam twoją reakcję na ten moment. ja też naprawdę nie lubię Cho Chang, ale staram się trzymać się kanonu w relacjach innych niż Fremione. Widząc jednak waszą reakcję na Cho, chyba pozmieniam też trochę i w tej relacji.
Twój kop w moją pupę chyba podziałał, bo jest nowy rozdział i czeka na ciebie,kochanieńka!
Jeeeej to było takie słodkie ^^
OdpowiedzUsuńOni mieli się pocałować w tej bibliotece,ale dobrze,że chociaż idą razem do Hogsmeade, Ron niech się wypcha i nie wchodzi między Freda i Harmonię,a bliźniacy muszą się pogodzić. Harry z Cho mi nie pasuje,wolę Gin,ale będę myśleć,że idzie z nią by Gin była zazdrosna ^^
Czekam na kolejny wspaniały rozdział. i weny 😄
~gwiazdeczka 😊
Dziękuję, Dziękuję! Gdyby pocałowali się w bibliotece to akcja skoczyłaby trochę za dużo do przodu, a tego mimo wszystko nie chcemy, prawda? Nie przejmuj się kochana, już niedługo się pocałują :) Ron, jak to Ron, zazdrośnikiem jest z natury i niestety trudno mi obiecać, że nie będzie się mieszał w relację Freda i Hermiony, bo prawda jest taka, że będzie kompletnie na odwrót :/ Też nie przepadam za połączeniem Harry'ego i Cho Chang, ale staram się trzymać jak najwięcej kanonu względem postaci innych jak Fred i Hermiona. Może jednak będzie się dało coś z tym załatwić. Nie wiem, nie wiem... Zobaczymy :D
UsuńJejjjjjjjjjjjj, czy ty mnie chcesz, dziewczyno, zasłodzić na śmierć?? Teraz będą " ale "
OdpowiedzUsuńOni się mieli pocałować w tej bibliotece !!
Jak możesz dalej kłócić Freda i Georga ?!?!? Przecież to jest jedna osoba w dwóch ciałach !!
I to by było na tyle z moich ale^^ Kocham Cię za ten rozdział ( z wyjątkiem moich ale ), czekam na więcej, życzę weny i zapraszam do siebie, bo jednak się wyrobiłam z rozdziałem i jest dzisiaj ^^
Ela ^^
Tak, mam was wszystkich zamiar zasłodzić na śmierć! Przejrzałaś moje plany bestio! I co ja teraz zrobię? Wiem! ZASMUCĘ WAS NA ŚMIERĆ! BUHAHAHAHAHAHA jaka ja zła :D Kochana Elu, gdyby oni się tam pocałowali, to akcja poszłaby za szybko do przodu, a co za tym idzie - byłoby mniej rozdziałów. Naprawdę tego chcesz? Zastanów się dobrze :) Nie bój się, w swoim czasie się do siebie zbliżą.
UsuńFred i George już niedługo się pogodzą, o to też się nie martw. Dziękuje za twoje komentarze, bo bardzo motywują, co pomaga w tworzeniu rozdziałów ^^
Nominowałam Cię do TAGu. Szczegóły : http://opowiadaniaoptymistki.blogspot.com/2016/03/tag-50-przypadkowych-pytan-o-mnie.html
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Lecę do ciebie szybciutko!
Usuń