* Z perspektywy Freda
Fred nie miał już pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Dlaczego ta sprawa wywoływała w nim takie emocje? Gdyby nie one, już dawno śmiałby się z tej sprawy z Georgem. A on nawet mu o niej nie powiedział! Czyżby on, Fred Weasley, jeden z dwóch największych żartownisów jakich znał czarodzejski świat, zadręczał się jakąś tam sprawą o naruszenie czyjeś prywatności? Nie! Fred Weasley śmiałby się z tego do rozpuku. Co go, więc tak dręczyło? Choć sam nie chciał tego przed sobą przyznać, ale zaczął patrzeć na Hermionę jak na dziewczynę, naprawdę miłą dziewczynę, a nie tylko prymuskę i przyjaciółkę jego brata. Do tej pory była dla niego jak siostra, tak wiele czasu spędzała przecież w Norze. Tamtego wieczora ujrzał w niej coś co go urzekło. Jej niepewność. Niepewność Hermiony Granger, dziewczyny która niczym lwica zawsze broniła swoich racji.
*Znów z perspektywy Hermiony
Gryfonce jak nigdy, podróż się dłużyła. Harry i Ron grali w czarodziejskie szachy i zdawali się nie zauważać jej znudzenia. Mogła przeczytać jakąś książkę, ale wszystkie znajdowały się w kufrze, w dodatku na samym dnie, więc nie chciało jej się robić zachodu. Postanowiła przejść się po pociągu. Stała już przy wyjściu z przedziału, gdy usłyszała za plecami głos Harry'ego:
- Gdzie idziesz Hermiono? - zapytał.
Hermiona odwróciła się do niego i lekko się uśmiechnęła na widok skupionego do granic możliwości Rona, zastanawiającego się jaki ruch wykonać.
- Przespacerować się. Za chwilę wrócę - odpowiedziała dziewczyna na pytanie przyjaciela i wyszła z przedziału.
Szła tak po wagonach, przyglądając śmiejącym się uczniom, plotkującym dziewczętom i podekscytowanym swoim pierwszym rokiem nowym uczniom Hogwartu. Stanęła przy oknie w jednym z wagonów, opierając czoło o szybę. Patrzyła na leśny krajobraz, rozmywający się bardzo szybko. Było dziś na dworze buro i zimno, co zdecydowanie odbiło się na jej samopoczuciu. Myślała o wszystkim i o niczym. O sprawach tak ważnych jak rodzina, nauka czy przyjaciele, jak i o tak błahych jak ciekawość kim to będzie nowy nauczyciel Obrony przed czarną magią. Z rozmyślań wyrwał ją cyniczny głos.
- No, no, kogo my tu mamy. Szlama Granger we własnej osobie - zadrwił Malfoy, a stojący za nimi Crabbe i Goyle zaśmiali się głośno - gdzie twoi ukochani przyjaciele? Bliznowaty i ten biedak Weasley? - zasyczał złośliwie Ślizgon.
Hermiona strasznie wściekła na to, że taki arystokratyczny dupek jak Draco Malfoy drwi z jej przyjaciół, wyciągnęła różdżkę i przystawiła mu ją do gardła.
- NIE WAŻ SIĘ WYŚMIEWAĆ Z MOICH PRZYJACIÓŁ - wysyczała chłopakowi do ucha po czym dodała - głupi i nadęty dupku, jak kto woli - panie FRETKO.
Hermiona wiedziała gdzie uderzyć. Była świadoma jak bardzo było to upokarzające wspomnienie dla Malfoya. Cały poczerwieniał na twarzy ze złości i posłał Hermionie takie spojrzenie, że gdyby spojrzenia mogły zabijać, to ona z pewnością leżałaby już martwa.
- Crabbe, Goyle co tak stoicie! - wrzasnął do swoich współtowarzyszy, którzy stali z boku, nerwowo spoglądając na różdżkę w ręku Hermiony. Wiedzieli, że zna mnóstwo niepokojących zaklęć, których była gotowa na nich rzucić. Malfoy wiedział, że owi Ślizgoni są kompletnymi idiotami i nie potrafią rzucić nawet dobrze tak prostego zaklęcia jak Wingardium Leviosa, którego uczyli się na pierwszym roku, ale ciągle byli przecież silniejsi od dziewczyny!
- Złapcie ją! Obezwładnijcie! Cokolwiek! - krzyczał blondyn.
Hermiona do tej pory przypatrywała się ze złośliwym uśmiechem na ustach panikującemu Draconowi, ale jak usłyszała polecenie jakie wydał dwóm pozostałym chłopakom, odruchowo odwróciła głowę w ich stronę. Malfoy tylko na to czekał. Korzystając z nieuwagi dziewczyny, wytrącił jej różdżkę z ręki. Hermiona dopiero po krótkiej chwili zrozumiała co zrobił Ślizgon. Podłożył jej swoją różdżkę do gardła. Teraz to na jego twarzy wymalowany był ten chciwy uśmieszek, co nie tak dawno na twarzy gryfonki. Hermiona była przerażona. Jakby nie było, była otoczona przez trzech mieszkańców domu Salazara Slytherina i to w dodatku totalnie bezbronna! Draco widząc strach malujący się w jej oczach, uśmiechnął się jeszcze bardziej złośliwie.
- Szlama lubi się bawić, tak? Ja już się z nią pobawię - wycharczał i już otwierał usta, żeby wypowiedzieć jakieś zaklęcie, gdyby nie to, że trafiło go zaklęcie wycelowane przez kogoś na końcu wagonu. Szatynka spojrzała w tamtą stronę To był nie kto inny jak Fred Weasley.
Nogi Malfoya zaczęły się trząść. Zaklęcie galaretowatych nóg. Crabbe i Goyle uciekli do sąsiedniego wagonu, a Draco krzyczał za nimi i mimo zaklęcia jakim został ugodzony, dotarł jakoś do innego wagonu.
Hermiona popatrzyła w stronę swojego "wybawcy", który właśnie zmierzał w jej stronę.
- On mnie prześladuje, czy co? - pomyślała Hermiona.
Od wczoraj spotkali się tyle razy co zwykle przez miesiąc. Niby się znali i lubili, ale raczej nie wpadali na siebie na każdym kroku.
- Wszystko w porządku Hermiono? - zapytał rudowłosy chłopak.
Dziewczyna spojrzała na niego i pokiwała głową.
- Tak, wszystko dobrze. Dlaczego się tu znalazłeś? - zapytała Gryfonka. Miała na myśli to, skąd wiedział, że tu jest.
- Właściwie powinienem spytać cię o to samo - powiedział i uśmiechnął się tajemniczo. Dziewczyna rozejrzała się dookoła.
Na Merlina! Znajdowali się w wagonie Slytherinu! Hermiona musiała się zamyślić i nawet nie zauważyć gdzie przystanęła.
- Ja… Uhm… spacerowałam i tu przystanęłam, no i sam wiesz kogo spotkałam - Hermiona się zawstydziła. Merlinie, to już drugi raz jak zawstydza się w towarzystwie tego chłopaka! Zaraz ją uzna za jakąś wariatkę! No, ale zawstydzającym był fakt, że ona Hermiona Granger, Gryfonka zawsze zdrowo i rozsądnie myśląca, jak jakiś pierwszak udała się do wagonu znienawidzonego domu.
Fred uśmiechnął się, widząc malujące się rumieńce na policzkach Hermiony. Szybko skarcił się w myślach za to, że uznał to za słodkie. To Hermiona Granger, nie powinien o tym zapominać.
- Jeśli chodzi o to jak tu się znalazłem, to wracam z wagonu Hufflepuffu. Miałem tam coś do załatwienia - wyjaśnił dziewczynie Gryfon.
- Ach, tak…- wymamrotała nastolatka, czując jakby mała szpileczka wbijała jej się w serce. Nie, nie, nie. To Fred Weasley, nie powinna o tym zapominać.
- Jasne, rozumiem. Dobrze, że tu się znalazłeś, nie wiem co by się stało, gdyby nie ty - podziękowała szatynka chłopakowi i spuściła wzrok.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział Fred - To chyba jesteśmy kwita, co?
Hermiona przez chwilę nie wiedziała o czym mówi chłopak, ale szybko do niej dotarło, że chodzi mu o wczorajszą sytuację. Chciała mu wytłumaczyć, że przecież nie ma o to żalu do niego, ale już i tak wystarczająco była różowa na twarzy i nie chciała dawać sobie więcej powodów, żeby się zawstydzić. Dlatego tylko kiwnęła głową.
- Choć, odprowadzę cię do wagonu - zaproponował Fred.
Hermiona prychnęła i spojrzała na niego.
- Uważasz, że nie poradziłabym sobie z Malfoyem, zwłaszcza po tym jak dostał twoim zaklęciem? - spytała szatynka ironicznie.
- Ależ oczywiście, że byś sobie poradziła! Jakbyś nie zauważyła znajdujemy się na terenie wroga i każda różdżka do pomocy się przyda, a ja tak naprawdę chciałem żebyś była obok, wrazie gdyby cały Slytherin zaatakował nas za to, że łazimy po ich wagonie! - powiedział Fred i uśmiechnął się szeroko.
Hermiona zaśmiała się szczerze i powiedziała:
- To lepiej chodźmy, nie wiadomo co tym wężom przyjdzie do głowy - złapała go za nadgarstek i pociągnęła w stronę wagonów Gryffindoru.
Interpuncja w troche szwankuje:P
OdpowiedzUsuńRozdzial w porzadku,Fajnie ze Fred jest taki rycerski troche jednak za spokojnie,man nadzieje ze sie rozkrecisz:)
Weny zycze:D
Oh, moje serce skacze jak szalone! Jeszcze jeden rozdział i będzie gadka-szmatka
OdpowiedzUsuń~Kate
Rozdział bardzo dobry, jak dla mnie. Interpunkcja rzeczywiście trochę szwankuje, jak to napisała kejtidzi666, ale nie przejmuj się ja też mam z nią problem.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://opowiadaniaoptymistki.blogspot.com/
Jak sodko :3 Fred wybawcą :D Szkoda, że Draco musi być taki upierdliwy no, ale trudno ^^
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam J.W.
http://fremioneturniejmagow.blogspot.com/