poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 6

 Fred usłyszał huk za swoimi plecami. Przestraszył się i odruchowo cofnął, zahaczając stopami o Pelerynę-Niewidkę. Zupełnie zapomniał, że miał ją na sobie i upadł na podłogę. Peleryna spadła mu z ramion. Usłyszał kroki i skrzypienie otwieranych drzwi. Spojrzał w górę. Snape. No pięknie.
- Co się tu dzieje? - zapytał ozięble nauczyciel.
-  Ja nic nie zrobiłem! - powiedział przestraszony chłopak.
Nauczyciel eliksirów rozejrzał się po pomieszczeniu.
Severus Snape tylko zaśmiał się pod nosem.
- Tak, tak, a co robią tu te wszystkie pudła? Może mi powiesz, że je od kogoś dostałeś? - zapytał z pogardą nauczyciel eliksirów.
Rudowłosy wstał z ziemi i zawahał się. Jeszcze ani razu żadne nauczyciel nie przyłapał go z jego wynalazkami. Nie miał przygotowanej na taką sytuację wymówki.
- Ja... Znaczy się - jąkał się chłopak - To nie jest moje - powiedział w końcu.
Opiekun Slytherinu popatrzył na Freda ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- A ten napis "Weasley&Weasley" to tylko przypadek, tak?
Chłopak spuścił wzrok na ziemię. Mówił bratu, że pomysł z tyn napisem jest niewiele wart.
- Ja... - zaczął, ale Severus Snape mu przerwał.
- Nie tłumacz się Weasley, bo to żałosne. Nie umiesz się nawet przyznać do winy. Doskonale wiesz, że produkowanie , sprzedawanie czy wysyłanie tych waszych rzeczy jak fajerwerki czy inne dziwne wynalazki, jest w Hogwarcie zakazane. Przez ciebie Gryffindor traci 50 punktów, a ty zarabiasz miesięczny szlaban - rzekł nauczyciel, ale widząc, że nie robi to na chłopaku wielkiego wrażenia, dodał - Aha i konfiskuję to wszystko - rzekł ozięble.
Fred na te słowa bardzo się oburzył.
- Nie może pan! - krzyknął.
- Oczywiście, że mogę. Następnym razem staraj się zwracać do nauczyciela z należytą powagą, bo za twoje szczeniackie zachowanie, twój dom traci kolejne 20 punktów.
Rudowłosy chciał coś powiedzieć, ale tylko warknął cicho i spojrzał na Snape'a nienawistnym wzrokiem.
- A teraz z łaski swojej wracaj do swojego dormitorium, bo będę zmuszony odjąć kolejne punkty kochanemu domu lwa.
Gryfon odwrócił się na pięcie i nie przeszedł nawet pięciu metrów, kiedy za plecami usłyszał:
- Czy aby o czymś nie zapomniałeś Weasley?
Chłopak odruchowo się odwrócił, słysząc swoje nazwisko. Nie wiedział o co chodzi profesorowi. Spojrzał na niego pytająco.
- Maniery, panie Weasley, maniery. Dobranoc Profesorze Snape - rzekł sucho.
Rudowłosy na te słowa zdziwił się jeszcze bardziej.
- Profesorze, ale ja nazywam się Fred Weasley. Po prostu Fred. Nie nazywam się Snape, a już na pewno nie jestem profesorem -  rzekł zaskoczony.
Mistrz eliksirów już miał odebrać Gryffindorowi kolejne punkty za bezczelną odpowiedź chłopaka,ale ten już biegł w stronę Wieży Gryffindoru. 

***
Fred idąc do dormitorium, myślał co, a raczej kogo tam zastanie. Już miał przed oczami miny zdziwionych Gryfonów, którzy będą pytać "Co się stało?" "Dlaczego był taki huk?". Na myśl o tym miał ochotę wszystkim, a zwłaszcza Georgeowi dać Kanarkową Kremówkę, aby nie mogli zadawać mu pytań. Jednak nie da. Może dlatego, że zostały przecież skonfiskowane przez tego przerośniętego nietoperza. To niedorzeczne. Miał tylko wysłać kilka przesyłek z ich dowcipami. Robił to już wiele razy. Tylko oczywiście akurat tym razem ktoś go musiał wkopać. Tylko kto?

***
Hermiona jak oparzona wyskoczyła z dormitorium dziewcząt, gdy usłyszała huk. Zupełnie zapominając o tym, że niedawno nakrzyczała na swoich przyjaciół, podeszła do okna przy którym stali.
- Co się stało? - zapytała, a Gryfoni stojący obok, odruchowo odskoczyli w bok.
Wtedy też do dziewczyny doszło, że źle zachowała się względem przyjaciół. Co by nie było, oni nie naskakiwali na nią z wrzaskiem, a nawet w pewnym sensie jej pomagali.
George spojrzał nieco zdziwiony na Hermionę.
- Nie mam pojęcia - rzekł, a w duchu prosił o to, żeby nie miało to nic wspólnego z wysyłkami jego brata.
Wyglądali tak przez okno, gdy nastąpił drugi wybuch. Z sowiarni wydobyły się wielkie kolorowe światła, które chwilę potem rozmyły się w powietrzu.George na ten widok już wiedział, że ten poprzedni huk był też winą Freda. Czyli już po nich. Tylko co u licha odbiło mu, że odpalił te fajerwerki?
Reszta Gryfonów patrzyła w przestrzeń zdumiona. Ginny spojrzała na swojego brata. Przez chwilę próbowała odszyfrować jego wyraz twarzy, po czym powiedziała:
- Ty coś wiesz.
Rudowłosy tylko westchnął ciężko. Harry i Hermiona także spojrzeli na chłopaka wyczekująco. Gryfon odwrócił się do nich plecami i udał się na fotel przed kominkiem. Przyjaciele podążyli za nim, siadając na reszcie siedzeń.
- A więc...? - zaczęła Ginny.
- To Fred - odpowiedział George.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
- To Fred? - zapytali, nie wiedząc o co chodzi.
- Miał wysłać kilka prywatnych zamówień. Wiecie, może wszyscy uczniowie znają nasze dowcipy, ale względem nauczycieli nie mieliśmy jeszcze zbyt poważnych problemów. Jakby nie było, na razie nikt nam nie może udowodnić, że te wymioty czy krwotoki z nosa uczniów są spowodowane słodyczami i to w dodatku naszymi.Pamiętam jak kiedyś Mcgonagall przyłapała mnie z paczką krwotoczek. Prawie mnie nakryła, ale powiedziałem, że po prostu kupiłem je u Zonka. Ona nie chodzi do tego sklepu, nie wie co tam sprzedają. No i dała mi spokój. Mam nadzieję, że Fred nie napatoczył się na żadnego nauczyciela, a jeśli już to na Hagrida czy Trelawney. Po prostu na jakiegoś, któremu będzie to obojętne, a jeśli spotka innego, to niech wymyśli coś prawdopodobnego - wytłumaczył George, bardziej sobie niż im.
Przez kilka minut wszyscy siedzieli w ciszy, wyczekując powrotu Freda. Nagle usłyszeli jak ktoś przechodzi przez dziurę w obrazie. Doskoczyli do wejścia do Pokoju Wspólnego. Ron spojrzał na nich jak na wariatów.
- Co się tak gapicie? Mam coś na nosie? - zapytał.
- Nie, ale powinieneś się cieszyć, że go w ogóle masz - zażartował Harry, odnosząc się do Sami-Wiecie-Kogo.
Wszyscy oprócz George'a mimowolnie się zaśmiali.
Gryfoni wrócili na swoje miejsca i wytłumaczyli chłopakowi zaistniałą sytuację.
- Szczerze to się nie dziwię. Fred ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje. Nie żartuje tak często jak ostatnio, jest jakby poważniejszy, jeśli on to w ogóle potrafi i ewidentnie podrywa Hermionę - powiedział Ron.
Wszyscy spojrzeli na rudowłosego zszokowani jego słowami. Dokładniej dwoma ostatnimi.
- Co ty bredzisz, Ron? - zapytała dziewczyna.
Chłopak tylko pokręcił głową z dezaprobatą.
- Nie zauważyłaś, że jakoś często ostatnio na niego wpadasz? I on jakoś często o tobie wspomina, co George? - zwrócił się do brata.
- Może coś tam wspomniał, ale nie przesadzaj Ron.
- No właśnie. Jak Fred się zakocha to będzie wiedział o tym cały świat. On jest jedną z tych osób, które nie potrafią kryć się ze swoimi uczuciami - poparła George'a, Ginny.
Ron tylko zmrużył oczy tajemniczo na słowa siostry.
- Zakochać się, a podrywać to dwie różne rzeczy - zauważył chłopak.
Hermiona już nie mogła znieść tych oskarżeń względem jednego z bliźniaków.
- Na Marlina, Ron! My jesteśmy tylko przyjaciółmi! Może spędzam z Fredem trochę więcej czasu niż zwykle, ale to i tak nawet nie jest w połowie tyle ile spędzam z tobą i Harrym! I wiesz co? Fred mógłby mi się nawet oświadczyć, a tobie nic do tego! Nie traktuj mnie jak swojej własności! Mam prawo przyjaźnić się z kim chcę - krzyknęła Gryfonka i pobiegła w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego.
- Jesteś idiotą Ron, totalnym idiotą - oznajmił Harry.
***
Hermiona miała już wyjść z dormitorium, gdy pech (a może szczęście?) chciał, że w tej samej chwili do pomieszczenia ktoś chciał wejść.
Zderzyła się z Fredem i upadła na niego jak długa. Hermiona leżała tak przez chwilę na torsie chłopaka, oszołomiona upadkiem. Kiedy doszło do niej co właściwie się stało, zarumieniła się bardzo i szybko wstała z podłogi. Gryfon poszedł za jej przykładem.
- Ja... przepraszam...ja nie powinnam... - jąkała się dziewczyna.
- Nie... to moja wina... znaczy się... Nic nie szkodzi - rudowłosy też miał problemy z płynnym wysłowieniem się. Nie wiedział co było tego przyczyną: Zdenerwowanie z powodu nieudanej wysyłki czy to niefortunne zderzenie. Chyba nie chodziło tu o Hermionę... Nie, on się nie denerwuje przy dziewczynach... zwykle.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale Hermiona znów otworzyła wejście i udała się w stronę dormitorium dziewcząt. Chłopakowi nie zostało nic innego jak wejście do Pokoju Wspólnego. Było dość późno, ale i tak dość dziwnym był fakt, że w pomieszczeniu znajdowali się tylko Ron, Harry, Ginny i George.
Bliźniak chłopaka widząc go, szybko do niego podszedł.
- Co się tam stało? - zapytał?
- Ktoś mnie wkopał i odpalił kilka fajerwerków, żeby jakiś nauczyciel to zobaczył - wytłumaczył Fred.
- Kto? - zapytał niepewnie George.
Na twarzy drugiego brata pojawił się grymas.
- Snape - powiedział cicho.
Nagle między braćmi zapanowała głucha cisza. Po chwili pierwszy odezwał się George:
- No i jak?
- Dostałem szlaban, minus pięćdziesiąt dla Gryffindoru, a właściwie minus siedemdziesiąt i... skonfiskował wszystko.
Młodszemu z bliźniaków opadła szczęka ze zdziwienia.
- Wszystko? - spytał z niedowierzaniem.
Fred na to tylko pokiwał głową.
- No nie. Nie mogłeś wcisnąć mu jakiegoś kitu, że to od mamy albo coś?
Starszy z braci skrzywił się na te słowa.
- Może i bym mógł, gdyby nie to, że ktoś mądry opisał wszystkie kartony napisami nazw produktów i w dodatku opisał je "Weasley&Weasley".
George wyraźnie zezłościł się na brata za to co powiedział.
- Dobrze wiesz, że to dla tego, żeby nikt sobie nie przywłaszczył naszej pracy - rzekł rudowłosy.
- No jasne, łatwo ci mówić, to nie ty będziesz musiał się przez miesiąc uganiać ze Snapem na szlabanie! Zresztą jak jesteś taki mądry, to mogłeś tam iść sam! - krzyknął Fred i oddalił się w stronę dormitorium chłopców.
Harry, Ron i Ginny, którzy do tej pory siedzieli na sofie przy kominku i obserwowali tą kłótnię, byli bardzo zmieszani.
- Wariatkowo. To prawdziwe wariatkowo - szepnęła Ginny.

***
 Pani Weasley została poinformowana o wybryku Freda. Zostały jej przekazane wszystkie słodycze, wynalazki i dowcipy bliźniaków znalezione "na miejscu przestępstwa" w konsekwencji czego braciom zostało bardzo niewiele ich własnych produktów. Matka Freda i George'a nie kryła oburzenia i rozczarowania ich zachowaniem. Bliźniacy ciągle się do siebie nie odzywali, choć od feralnego dnia minął już tydzień. Tak samo było zresztą z Ronem i Hermioną. Z tą różnicą, że bracia Weasley unikali się jak ognia, a Ron nieustannie starał się przeprosić dziewczynę. Jednak ona była nieugięta.
W poniedziałek starszy z bliźniaków został poinformowany, że odrobi swój szlaban na lekcji Eliksirów.
- Ale ja nie mam Eliksirów, przecież nie zaliczyłem SUM-a z tego przedmiotu - zauważył Fred.
- Nie będziesz robił Eliksirów. Będziesz sprzątał - odpowiedział drwiąco Snape.
- Sprzątał? A czy ja wyglądam jak jakaś sprzątaczka? - żachnął się chłopak.
Opiekun Slytherinu spojrzał na niego złowrogo.
- Jesteś chyba najbezczelniejszym Gryfonem zaraz po Potterze. Gryffindor traci przez ciebie 15 punktów. Masz się pojawić dziś w południe w lochach. I nie interesuje mnie, czy będziesz miał wtedy lekcje czy nie.
- Normalnie super. Będę robił za sprzątaczkę i to w dodatku za darmo. Już chyba bym wolał iść na zajęcia z tą całą Umbridge - żalił się Fred do Lee w Pokoju Wspólnym.
- Może nie będzie tak źle. W końcu to tylko miesiąc.
- Chyba AŻ miesiąc - mruknął Weasley.
- Może i tak, ale pomyśl. Mogłeś dostać taki szlaban do końca roku. To, że dostałeś tylko miesiąc może świadczyć o tym, że Snape był tego dnia w dobrym humorze - oznajmił Lee.
- Może i masz ... - zaczął bliźniak, ale przerwał słysząc wbiegającą do pokoju Hermionę. Wyglądała na bardzo zdezorientowaną. Uśmiechnęła się delikatnie w stronę Freda i przyłożyła sobie palec do ust jakby w geście uciszenia kogoś. Chwilę potem wbiegła po schodach do dormitorium dziewcząt. Nie minęły dwie minuty kiedy do pomieszczenia wpadł Ron. Rozejrzał się po pokoju i podbiegł do przyjaciół.
- Widzieliście może Hermionę? - zapytał.
Lee i Fred popatrzyli na siebie i pokręcili głowami.
- Ehh. Chciałem ją przeprosić. Cały czas ma mi za złe tamto zachowanie - powiedział Ron i wyszedł przez portret z pokoju.
Fred pomyślał wtedy, że musi się kiedyś dowiedzieć za co Hermiona obraziła się na jednego ze swoich przyjaciół.
***
- Wszyscy do klasy - mruknął Snape na uczniów - I ty też - spojrzał na Freda stojącego obok klasy.
Chłopak wszedł razem z uczniami do lochu. Nie widział tego pomieszczenia od prawie dwóch lat i niespecjalnie za nim tęsknił. Pomieszczenie sprawiało wrażenie zimnego i oślizgłego, więc Fred wątpił, żeby ktokolwiek wspominał tu dobrze lekcje.
Chłopak chciał schować się gdzieś z tyły klasy, ale nauczyciel oczywiście na to nie pozwolił. Złapał go za kołnierz szaty i wskazał krzesło niedaleko swojego biurka.
- Chciałem poinformować wszystkich, że obecny tutaj uczeń Gryffindoru, Fred Wealsey będzie odrabiał swój szlaban, który będzie trwał miesiąc - rzekł Snape - Jeśli oczywiście kogokolwiek to interesuje - dodał.
Chłopak miał ochotę zapaść się pod ziemię. To co powiedział nie było zbyt obraźliwe dla jego dumy, ale wiedział, że tego człowieka stać na o wiele gorsze słowa krytyki. Wiedział, że najgorsze jeszcze przed nim.
Severus Snape stanął za swoim biurkiem i zaczął prowadzić lekcje.
- Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się Amortencją. Jest ona najsilniejszym miłosnym eliksirem. Nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje jedynie silne zadurzenie albo obsesję. Czy ktoś wie po czym ją poznajemy? - zapytał klasę.
Rękę podniosłą jakaś dziewczyna z Ravenclawu. Snape kiwnął głową, aby mówiła.
- Łatwo poznać ją po szczególnym, przypominającym macicę perłową połysku i parze wzbijającej się w charakterystycznych spiralach - oznajmiła.
- Dokładnie. Plus pięć punktów dla twojego domu - powiedział Snape, a Fred wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Pierwszy raz widział jak nauczyciel Eliksirów daje punkty domowi innemu niż Slytherin.
- Zapach Amortencji każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego, co go najbardziej pociąga - kontynuował Opiekun Slytherinu - Czy mogę tu pana na chwilę prosić, panie Weasley? - zapytał spokojnie nauczyciel, ale w jego oczach dało się ujrzeć pogardę.
- Ale, przecież jeszcze nikt nic nie rozlał ani nic - rzekł rudowłosy.
- Po prostu tu podejdź - powiedział chłodno nauczyciel.
Fred niepewnie podszedł do biurka. Stanął koło Snape'a.
- Powiedz nam łaskawie, jakie zapachy czujesz - powiedział.
Chłopak przysunął się lekko do kociołka i zaczął:
- Ja... ja czuję... wanilię, tak to wanilia. I wydaje mi się, że to woń pergaminu. I jest coś jeszcze... jaśmin. Zapach jaśminów - oznajmił.
- Dobrze. Możesz odejść - powiedział Snape.
Weasley uśmiechnął się w duchu.
- Znaczy się z lekcji? - zapytał niepewnie.
Nauczyciel Eliksirów zaśmiał się pogardliwie. Połączenie śmiechu i głosu tego człowieka było naprawdę dziwne. Nawet, jeśli był to pogardliwy śmiech.
- Oczywiście, że nie. Możesz odejść na swoje miejsce - powiedział Snape.
Chłopak udał się na miejsce z zawiedzioną miną. Na owej lekcji nie miał zbyt wiele do roboty, ku niezadowoleniu nauczyciela. Kilka razy musiał coś wytrzeć czy posprzątać, ale nie namęczył się zbyt przy tych czynnościach. Miał dużo czasu na myślenie o tym co poczuł przy Amortencji. Nigdy by nie pomyślał, że takie zapachy mu się najbardziej podobają. Były ładne i takie delikatne. Był pewien, że gdzieś je już czuł. Tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie. 

Kilka słów od Astry
Cześć i czołem (dokończcie sami) :) Jak i obiecałam tak jest - 2 rozdziały w tygodniu. To ten pierwszy - drugi pojawi się niedługo. Początek rozdziału pisało mi się naprawdę ciężko, sama nie umiem powiedzieć dlaczego, ale końcówka była dla mnie bardzo lekka. W tym rozdziale dzieje się dużo więcej niż w poprzednich (moim zdaniem) i wreszcie zaczyna się Fremione. Tak, może tego nie zauważyliście, ale pod początki tej zażyłości można to podpisać. Trochę się martwię, że robię z Hermiony trochę Mary Sue przez to jej "obrażalstwo", ale ocenę pozostawiam wam. Ładnie proszę o komentarze, bo naprawdę dają niezłego kopa do pracy. 

Zapraszam was również na 2 część miniaturki Fremione "Nasze Magiczne Miejsce", którą znajdziecie pod adresem: http://fremione-co-znaczy-przeznaczenie.blogspot.com/p/fremione-cz-2.html

Po napisaniu tylu rzeczy na raz czuję się troszeczkę wypalona, więc te komentarze naprawdę się przydadzą :)
 To jak? Pozostawisz tu po sobie jakiś ślad?
Pozdrawiam Gorąco 
~Astrum Confusa







6 komentarzy:

  1. RON, TY GŁUPI PENI**E!:') Żebyś mi się tutaj nie dobierał do Miony, bo zabiję!

    "Był pewien, że gdzieś je już czuł. Tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie." - Serio Fred? Serio? Haaalo, PERGAMIN.:'))) Ale nie, to W OGÓLE nie jest oczywiste.

    Rozdział mega! Strasznie się cieszę, że pojawił się tak szybko, a w dodatku był dosyć długi. Dobrze, że Fremione rozwija się powoli, naturalnym rytmem, bo za dużo naczytałam się opowiadań, w których, w drugim rozdziale protagoniści obrzucili się pocałunkami, w trzecim zostali parą, a w piątym uprawiali(ziemniaki) seks. Wszystko toczy się bardzo ładnym tępem.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Weny kochana!o(^▽^)o

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczęłam czytać rozdział na przerwie i przez całą geografie no mogłam się skupić,bo chciałam dokończyć rozdział,a pani jak na złość się na mnie patrzyła..
    Super rozdział i dobrze, że akcja toczy się takim tępem ^^
    Czekam na kolejny i weny :)
    ~gwiazdeczka ☆

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj dopiero teraz zauważyłam rozdział! Lecę zjeść zupę i zaraz siadam do czxytania! :)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, moje przeżycia gastronomiczne są jakże ciekawe, ale musiałam się usprawiedliwić z opóźnieniem komentarza o te kilka minut.
      Czuję się okropnie. Poleciałam do miniatruki, a nawet nie zajrzałam na stronę główną, by zobaczyć, czy coś dodałaś. Wielkie sorki gregorki:(
      Dobra, dobra, czas trochę Cie podbudować epitetami. CUDOWNE, UROCZE, KCOHANE, ZABAWNE:)))
      Ach ten Ronik, nasz mały idiota. Szczerze to nie powiedział nic złeo, ale patrząc na to z innej strony, to potwierdzam słowa pana Pottera:')
      Wiedziałam, że to będzie Fred, a przynajmniej związane z nim, hehe. Kobieca intucijo, cieszę się, że Cię mam! Ta scena z fajerwerkami i Snape'm<3 Hahah, myślałam czy umrzeć z przerażenia czy ze smiechu! :')) I nie wiem czemu, ale rozbawiły mnie te podpisy "Weasley&Weasley" i "ale to nie moje":'))
      Kara Snape'a to, to... az się nie spodziewałam, że coś takiego ten stary nietoperz wymyśli! A już myślałam, że FRed znajdzie się na lekcji Hermionki:') i jeszcze amortencja<3 cutie, cutie, cutie.
      Nawiązując do komentarza pod miniaturka, powtarzam - CUDOWNIE PISZESZ! Naprawdę z wielkim smutkiem patrzyłam jak z kązdą linijką tekstu zbliżam się do końca:/
      No i co jeszcze dodać, aż nie wiem! :)) czekam na następny rozdzialik:)
      ~Kate
      http://fremioneczytowogolemozliwe.blogspot.com/

      PS mówię tylko jeszcze, że jestem ogromnie zadowolona z otrzymanego pluszaka, a cukierki baaardzo słodziutkie<33

      PSS niedługo dodam Harry Potter Tag u mnie, dziękuję za nominację:)

      Usuń
  4. Super rozdzial. Nie chce mi sie rozpisywać dlatego nie bd xD. Weny życzę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ty masz zamiar sprawić, żebym rzuciła laptopem przez okno? " Był pewien, że gdzieś je już czuł. Tylko nie mógł sobie przypomnieć gdzie. ". Naprawdę Fred ?!?!?! Naprawdę ???? PERGAMIN !!!! Przecież to wcale nie jest oczywiste nie ? Wracając. Rozdział po prostu cudowny, piękny, słodki i nie wiem co jeszcze.
    Niedługo ( myślę, że w piątek, byłby już jutro, ale mamy wyjazd na łyżwy, a ja kocham łyżwy ) pojawi się następny rozdział u mnie. Będzie się działo i będzie Cedrik ;)

    OdpowiedzUsuń